Kilku graczy przy 1 komputerze, Rekordy online
Jamestown
Bliżej nieokreślone siły nacisku stwierdzają przy różnych okazjach, że oto coś się skończyło. Najpierw więc skończyły się pecety, potem przygodówki, w międzyczasie zaginęły też godne uwagi produkcje dla jednego gracza, no i oczywiście szlag trafił stare, poczciwe shoot 'em upy.
Na szczęście zwykle okazuje się, że to wyssane z palca bzdury. I tak, PC ma się dobrze (jak zwykle), Tim Schafer zebrał właśnie 2 miliony dolarów na przygodówkę, która nie ma jeszcze nawet tytułu, Skyrim pokazał, że nie tylko multiplayerem człowiek żyje, a Jamestown… cóż, Jamestown to dłuższa historia.
Studio Final Form Games zdecydowało się bowiem na bardzo ryzykowny krok: przypomnienia i odświeżenia nieco już zapomnianego gatunku "vertical shooterów". Produkcje te królowały na automatach w Kołobrzegu i innych liczących się miejscowościach wypoczynkowych, były też stosunkowo częstym gościem na konsolach u progu lat 90. Jak wtedy, tak i tu stajesz za sterami statku i powoli sunąc ku górze ekranu, eliminujesz kolejne fale przeciwników, którzy próbują położyć kres twojej eksterminacji. Na końcu czeka Wielki Boss, a jego pokonanie wymaga nie tylko małpiej zręczności, ale i lisiego sprytu.
Jamestown wyróżnia się jednak na tle podobnych mu produkcji interesującą fabułą. (Do wydania Radiant Silvergun w 1998 nikt nie wpadł na pomysł, by nadać takiej rozrywce większy sens). Akcja toczy się w XVII wieku na Marsie, który – jak doskonale pamiętamy z podręczników historii – został skolonizowany przez Imperium Brytyjskie. Niestety, prawo do Czerwonej Planety uzurpują sobie niecni Hiszpanie oraz tubylcy, a na domiar złego w samym środku wojennej zawieruchy lądujemy my.
Poziomów jest zaledwie pięć, ale twórcy wymuszają ich wielokrotne przechodzenie na różnych poziomach trudności. Do tego należy dodać, niekiedy piekielnie trudne, poziomy "specjalne", gdzie naszym celem jest np. przetrwanie kilkunastu sekund lub zdobycie odpowiedniej liczby punktów w krótkim czasie. Jamestown powinien zapewnić jakieś cztery godziny dobrej zabawy.
A bawić możemy się samotnie lub z przyjaciółmi: nawet czterema przy jednym komputerze. Wystarczy podłączyć pada, dodatkową klawiaturę lub myszkę i wybrać ulubiony statek (różnią się one wytrzymałością, szybkością i atakami specjalnymi). Swój wynik można porównać z dokonaniami innych graczy w sieciowym rankingu. Szkoda, że zabrakło kooperacji przez internet.
Na zakończenie muszę jeszcze napisać o rzeczy, która jako pierwsza rzuca się w oczy po uruchomieniu gry. Pomysł, by grafikę wystylizować na 16-bitowego klasyka, okazał się strzałem w dziesiątkę. Oprawa jest prosta, ale bardzo szczegółowa i "w ruchu" robi niesamowite wrażenie. Dla mnie to jedna z najlepiej wyglądających produkcji niezależnych, choć brak tu 3D, dynamicznego oświetlenia i złożonej fizyki obiektów.
Przede wszystkim jednak Jamestown wciąga i to jego największa zaleta. Nie należę do wielkich fanów shoot 'em upów, a mimo to przepadłem na cały wieczór. Warto!