Elu po etiopsku znaczy "życie". Nie bez powodu tak właśnie nazwano opisywaną tu grę, gdyż zadaniem gracza będzie po prostu rozwinięcie (lub niemal obserwowanie) żyjątek zwanych Metrites, a całość przypomina trochę oglądanie życia mrówek zza szyby...  elu jest bardzo nietypową produkcją. Zaczynając zabawę widzimy tylko kilka żyjątek prawie nieróżniących się od siebie. Możemy w prosty sposób dowiedzieć się o ich aktualnym stanie (np. "zdrowy") czy też potrzebach (np. "głodny"). Oprócz nich na planszy znajdują się także małe punkty (nasiona), które służą za pożywienie dla Metritsów. Gracz może po prostu obserwować rozwój tych stworzonek lub wcielić się w jedno z nich i choćby. zasadzać nasiona, z których wyrośnie pokarm. Nasze istoty mają też naturalnych wrogów, którzy czasem wychodzą na polowanie i z chęcią ukrócą żywot małych podopiecznych. A kto wie, co wyrośnie z nich po czasie? Może powstanie jakaś nowa forma życia? To już zależy głównie od Twojej cierpliwości, gdyż właściwie niewiele musisz robić, wystarczy patrzeć. Przyznam szczerze, że zabawa jest trochę nudnawa, w końcu nie każdy lubi The Sims (a tym bardziej w wersji dla ubogich ;)).  No cóż, jeśli oczekujesz od gry przede wszystkim akcji, to elu z pewnością nie jest dla Ciebie. Sprawdza się jako odstresowywacz po ciężkim dniu, gdy np. nie mamy w domu akwarium, elu świetnie je zastąpi. Niestety, odnoszę wrażenie, że można było produkcję bardziej dopracować, stworzyć coś ambitnego i rozbudowanego, a tak polecam jedynie "na spróbę".