PAMIĘTAJ MNIE:
1 / 2 lewo
Jan Giemza
Dodany: 2015-07-18
Artykuł: Jan Giemza

INNE Z TEMATU

 

OPINIA: 10/10

 

Nie zamierzam ściemniać, że kiedyś żyło się lepiej. Jednak w czasach piksela łupanego podejście do nowych gier było z pewnością zdrowsze niż teraz.

 

W latach 80. nikt specjalnie nie przejmował się recenzjami ani tym bardziej ocenami gier. W dużej mierze dlatego, że w PRL-u – jak ze wszystkim innym – był ich niedostatek, więc gracz bazował na opinii znajomego albo najczęściej grał po prostu w to, co mu wpadło w ręce (albo co akurat osiedlowa świetlica miała na stanie). Siłą rzeczy, wszystkie gry startowały z równymi szansami i nawet przeciętne tytuły zyskiwały rzesze wielbicieli.

 

To, że teraz jest inaczej, nie powinno nikogo dziwić, bo rynek dorósł, a liczba godnych uwagi tytułów wielokrotnie przekracza moce przerobowe typowego gracza. Nawet bycie na bieżąco z największymi hitami wymaga siadania przed konsolą lub pecetem dzień w dzień, na kilka godzin – ba, sam Wiedźmin 3 wyrwał mi z życia ponad miesiąc. A gdzie czas na Bloodborne, Batmana, Destiny i te wszystkie godne sprawdzenia indyki?

 

Odpowiedź jest oczywista: trzeba wybierać. Zwłaszcza że inwestycja w grę to wydatek przekraczający często 200 zł, a więc lepiej nie zdawać się na ślepy strzał. Zdajemy się więc na recenzentów, profesjonalistów lub amatorów, którzy jak rzymski cesarz wyrokują, czy okryć grę chwałą, czy wypuścić na nią lwy. I dobrze! W recenzjach nie widzę nic złego, tak samo jak w ocenianiu gier. To proste, ale przydatne narzędzia, które pozwalają szybko podjąć decyzję, w co zainwestować oszczędności. Problem zaczyna się jednak, gdy opinie o grze zaczynają przesłaniać samą grę.

 

Prowadzi to do licznych niezdrowych sytuacji, które biorą się z jednego źródła: próby oceny gry, a nie czerpania z niej przyjemności. Zamiast zatracić się w jakimś fajnym tytule, szukamy jego wad, zwracamy uwagę na wady zauważone przez innych, analizujemy warstwę techniczną, narzekamy na tempo rozgrywki – i tak dalej. Mówiąc krótko: z graczy zamieniamy się w krytyków.

 

Koniec końców, nie jest to było dobre. Na starcie rezygnujemy z wielu rewelacyjnych gier, które nie spodobały się masowej publiczności, a jeśli dobrze bawimy się przy grze ocenionej np. na 5/10, trudno nie czuć nawet czegoś w rodzaju wyrzutów sumienia. A przecież jestem przekonany, że wiele waszych ulubionych filmów, książek i piosenek nie pojawiłoby się na globalnej liście top wszech czasów. Nie bez powodu najpiękniejsze perły wyławia się z samego dna oceanu.

 

Nadmiar opinii sprawia też, że każdy czuje się zobligowany do szerzenia swojej. A ja mam to gdzieś. Tak jak kiedyś nie obchodziła mnie średnia ocen Super Mario Bros., tak i dziś wolę skupiać się po prostu na poznawaniu gry. Wystawianie ocen zawsze spłaszcza odbiór, zawsze wtłacza myślenie w pewne ramy i zawęża spojrzenie. Gdy oglądasz krajobrazy, jadąc nad morze lub w góry, nie myślisz przecież, że wystawiłbyś 9/10 za grafikę, tylko chłoniesz to, co roztacza się przed tobą. Jeśli spróbujesz spojrzeć na gry w ten sposób, oczami odkrywcy, a nie recenzenta, każdy nowy tytuł zapamiętasz lepiej i na dłużej.


Informacje dodatkowe:


KOMENTARZE

Wynik działania (6 + 2):

Regulamin
Gość:
skorotrzeba..
+0
2015-07-21 12:52:56
świetny artykuł :) Ale co do ogladania krajobrazow to niestety czasem tez bywają w myslach takie oceny :P Np jak ustawiać tapetę na pulpit;) Cóż człowiek sie zepsił , ale moze kiedys bedzie lepiej :)

1