OPINIA: Czy VR poniesie porażkę?
Wysoka cena Oculus Rift jest – wbrew pozorom – dobrą wiadomością dla fanów wirtualnej rzeczywistości. Chociaż wielu z nich będzie musiało uzbroić się w cierpliwość i poczekać jeszcze dwa lata, zanim technologia zacznie się upowszechniać.
Na początku tygodnia Oculus poinformował, że ich pierwszy konsumencki produkt, Rift, trafi na rynek w cenie 599 dolarów, co przekłada się na ok. 2400 zł. W pakiecie znajduje się headset, pilot, sensor i kontroler bezprzewodowy Xbox One oraz dwie gry: Lucky’s Tale i EVE: Valkyrie. Niestety, oprócz tego, trzeba zadbać o dość mocarnego peceta. Absolutnie minimalne wymagania sprzętowe to karta graficzna klasy GTX 970 / AMD 290, procesor Intel i5, 8 GB RAM i port USB 3.0. Nie są to może parametry z najwyższej półki, ale i tak mało który 2- lub 3-letni sprzęt może się nimi pochwalić. Większość graczy będzie więc musiała zainwestować w stosowany upgrade.
W efekcie pierwsza generacja Oculusa nie ma szans powtórzyć rynkowego sukcesu Kinecta, który w zaledwie dwóch miesięcy od premiery rozszedł się w 8 milionach sztuk. Z drugiej strony, istnieje mniejsze ryzyko, że Oculus powtórzy klęskę akcesorium Microsoftu, które wzbiło się w powietrze zbyt szybko i w krótkim czasie z hukiem walnęło o ziemię.
Pokuszę się o stwierdzenie, że VR powinno pozostać kosztowną technologią, dopóki na rynku nie pojawi się dla niej wystarczająco dużo ciekawych, innowacyjnych zastosowań. Na razie jednak królują dema i proste tytuły, które – podobnie jak kiedyś Wii Sports – z pewnością dostarczą wrażeń na kilka wieczorów, ale nie sprawią, że typowy gracz – a co dopiero gracz z doskoku – zechce regularnie odcinać się od rzeczywistości w hełmie Oculusa. Do tego potrzeba prawdziwych perełek – być może pierwsze z nich pojawią się w 2016 roku, ale równie prawdopodobne jest, że będziemy musieli poczekać na nie trochę dłużej. Przecież nawet PS4 i XBO z początku nie imponowały wyborem gier, a była to zaledwie ewolucja poprzedniej generacji, a nie zupełnie nowa jakość.
Wierzę, że wysoką cenę Oculusa uzasadnia wysoka jakość jego wykonania. Część graczy, która naprawdę nie musi dokładnie oglądać każdej wydanej złotówki, na pewno kupi pierwszą generację i pozwoli tym samym sfinansować lata dotychczasowych badań, a także produkcję „dwójki” i „trójki”. Dzięki temu w ciągu dwóch lat sprzęt zauważalnie stanieje (możliwe, że nawet o połowę), konkurencja wpadnie na lepsze, tańsze rozwiązania i – co najważniejsze – pojawią się dziesiątki dobrych gier, bez których cała wirtualna rzeczywistość jest tylko pustą technologią.
Obstawiam, że Gwiazdka 2017 będzie dla VR momentem przełomowym. Do tego czasu ludzie zdążą dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, pobawić się sprzętem w centrach handlowych i nabrać ochoty, być mieć coś podobnego u siebie w domu. A potem… o tym, czy VR nie skończy jak telewizja 3D, zadecydują wyłącznie twórcy oprogramowania.
Informacje dodatkowe:
Może Ci się spodobają