OPINIA: Gry dla wybranych
Ponieważ gry są ze mną w zasadzie od dziecka (już jako 3-latek nieudolnie wklepywałem komendy na Commodore-64 mojego brata), granie wydaje mi się równie naturalne jak czytanie książek czy oglądanie filmów. Dla kogoś, kto nie wychowywał się z komputerem, nie jest to jednak prosta rozrywka.
Pomyśl, ilu rzeczy musiałby nauczyć się nie-gracz, żeby zagrać w jakąś dużą, współczesną grę. Najpierw musielibyśmy upewnić się, że w ogóle umie obsługiwać komputer i ma dostęp do Internetu – to z miejsca odsiewa jakieś 40% polskiej populacji. Dalej: czy jego komputer jest wystarczająco dobry, czy to maszyna, przy której chrupie systemowy pasjans, a co dopiero mówić o trójwymiarowej grafice z antyaliasingiem?
Opanowanie gamepada lub tandemu klawiatury i myszy to kolejny krok, który może zająć od kilku do kilkudziesięciu godzin. Na tym etapie odpadają prawie wszyscy, bo naturalne używanie WSAD-u z myszą albo lewego bumpera z prawym analogiem jest dużo łatwiejsze, gdy ma się lat -naście, a nie -dziesiąt.
Dalej jest jeszcze gorzej: gry używają dość specyficznego języka, który wcale nie jest tak oczywisty, jak się wydaje. I nie mówię tu o skrótowcach w stylu DPS, tank, gg czy noob, ale pewnych przyjętych rozwiązaniach, takich jak wybuchające beczki (prawdziwe przecież nie wybuchają!) czy zaskakująco skutecznym chowaniu się w krzakach (w niemal każdej grze zapewniają one całkowitą niewidzialność, nawet jeśli przeciwnik stoi dwa kroki dalej). Ktoś, kto nie zna tego umownego języka, będzie dziwił się absurdalną umownością wielu rozwiązań. W przeciwnika trzeba wpakować trzydzieści naboi, żeby go zabić? Śmiertelne rany automatycznie odnawiają się po schowaniu za osłoną? Dlaczego sympatyczny Nathan Drake jest seryjnym mordercą?
Ktoś, kto nie orientuje się, które gry są dobre dla początkujących i jak rozeznać się w ich ogromie, prawdopodobnie nigdy nie zostanie graczem. Gry (oczywiście z wyjątkiem casualowych zabijaczy czasu) mają wysoki próg wejścia i przypominają w tym – jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało – takie rodzaje „wysokiej” sztuki jak opera, teatr czy malarstwo. One również są dla laików często całkowicie niestrawne i tak samo jak gry – piekielnie ciekawe i atrakcyjne, jeśli umiesz poruszać się w ich świecie.
Oczywiście istnieje ogromna przepaść między zrozumieniem idei kubizmu a levelowaniem postaci w RPG-ach, jednak gdzieś tam, poza teorią, kryją się prawdziwe emocje. I czułbym się naprawdę uboższy, gdybym nie doświadczenia z Braida, Final Fantasy VII, To the Moon, Wiedźmina, Podróży, BioShocka, Wrót Baldura i niezliczonych innych gier.
…Kurczę, może jednak warto bardziej zainteresować się repertaurem Teatru Wielkiego w Warszawie?
Informacje dodatkowe: