W dzisiejszych czasach naprawdę trudno o oryginalność – zarówno w filmach, muzyce, grach dużych i małych – niemal wszędzie. Narzekałem na to 1000 razy, ponarzekam i 1001. W 10 Talismans brak jakiejkolwiek oryginalności! Chociaż wielu niekoniecznie musi to przeszkadzać…  Schemacik oklepany. Na planszy widnieją losowo rozmieszczone talizmany, a celem gracza jest takie przesunięcie jednego z nich (pionowo lub poziomo o jedno pole), aby połączyć go z minimum trzema innymi o tym samym symbolu, co oczyści planszę. Etap zostaje zaliczony w momencie, gdy na każdym z pól zostanie dokonana przynajmniej jedna „detonacja”. Prawda że proste? Naturalnie nie obeszło się bez różnej maści power-upów, takich jak wybuchające talizmany czy wyładowania elektryczne. Prawdę mówiąc, sam nie wiem, co sprawia, że ciągle chcemy grać w tak tuzinkowe produkcje, ale 10 Talismans z pewnością „to coś” ma. Można pobawić się w jednym z dwóch trybów - na czas i relaksacyjnym, w którym możemy myśleć nad kolejnym ruchem ile nam się tylko podoba. Na duży plus zasługuje oprawa audiowizualna. Dźwięki są sympatyczne i miłe dla uszu, a wybuchy na planszy kolorowe i czytelne. W tle widnieje ładny, lekko animowany krajobraz.  10 Talismans to po prostu kolejna gra oparta na schemacie „3-in-a-row”, ale za to zrealizowana na najwyższym poziomie – tyle że bez większej inwencji ze strony twórców. Czy coś jeszcze trzeba dodać?