dość rozbudowana
niezła grywalność
świetny level design
nierówny poziom trudności
irytujący jotpeg przy trybie specjalnym
stylistyka retro nie każdemu musi pasować
INFORMACJE
Gatunek: Platformowe
Licencja: freeware
Data wydania: 2008
Pobrań: 883
Producent: Kyle Pulver
Wymagania sprzętowe:
brak danych
brak danych
Dodatkowe opcje:
Rekordy online
Rekordy online
Język: Angielski
INNE Z TEMATU
Bonesaw
OCEŃ
Pod względem liczebności wśród gier freeware najwięcej jest zręcznościówek, tzw. casuali i platformówek, szczególnie zaś tych ostatnich. Stworzenie czegoś takiego wymaga najmniej inwencji twórczej i dla początkujących informatyków jest świetnym ćwiczeniem. Z tego powodu zapaleni młodzi programiści rzucają się w wir tworzenia nowego klona poczciwego Mario. Rezultaty zazwyczaj są, nazwijmy to, przeciętne. Gry są albo banalnie proste, albo przekombinowane, albo po prostu strasznie brzydkie. Prezentowany tu Bonesaw jest prosty, ale nie banalny, złożony, ale w odpowiednim stopniu i ma bardzo satysfakcjonującą grafikę. Czyżby murowany hit?
Animować przyjdzie nam postać ostatniego ocalałego hokeisty, którego klub [tytułowy Bonesaw, czyli Clarkson University] został wyrżnięty w pień przez drużynę przeciwną. Tytuł jednak odnosi się nie tylko do drużyny gracza. Na ekranie pojawia się często Bonesaw McGraw, znany z filmu Spiderman, czyli ktoś w stylu amerykańskiego Pudziana. Bonesaw to także broń, którą walczy nasz dzielny sportowiec. Wszystko to zdaje się nieco pokręcone? Może nie jest zbyt spójne, ale jak na standardy platformówek, gdzie hydraulik rzuca fireballami, a jeż osiąga prędkości odrzutowca da się to jakoś przełknąć. Szczególnie, że gra, jak na standardy platformówek, prezentuje się dość ciekawie.
W aspekcie technicznym nie można absolutnie niczego zarzucić. Każdy gracz ceniący oldskulowe perełki będzie zachwycony grafiką. W niskich rozdzielczościach kryją się pixelartowe "dziełka sztuki". Postać przemieszcza się po prostych, ale cieszących oko planszach na tle pięknych widoków. W sferze audio także jest bardzo dobrze - pikanie, piski i skrzeki wydobywające się z głośników przypominają erę ośmiobitowców, więc gwarantuję, że graczom wychowanym na NESie czy Amidze łezka zakręci się w oku. Wadą jednak może być to, że osobę, która nie miała do czynienia z klasykami, może ta stylizacja po prostu odrzucić.
Sam gameplay wygląda też dość klasycznie, choć trudno powiedzieć by był podobny do jakiejkolwiek innej produkcji. Gra w formule platformówki mieści elementy gry logicznej i dodaje do tego skromny, ale zupełnie wystarczający system walki. Jak wygląda to w praktyce? Idziemy w lewo, przeskakujemy kolce, dajemy łupnia niemilcowi z przeciwnej drużyny, spadamy na niższą platformę, szukamy przełącznika by otworzyć drzwi, spuszcamy łomot dwóm stworkom, wkopujemy piłkę na górkę by otworzyć inne drzwi, masakrujemy kolejnych oponentów, rozwalamy ścianę z piąchy tudzież kopniaka i idziemy w stronę końca etapu. Całkiem ciekawe, szczególnie że levele zbudowane są naprawdę przyzwoicie i czasem trzeba na chwilę przystanąć i pomyśleć zanim cokolwiek zrobimy. Możemy też w międzyczasie bawić się w zbieranie złotych krążków hokejowych, czy też wrócić do wcześniejszego etapu po lepszą broń (początkowo radzimy sobie walcząc wręcz, ale z rozwojem gry możemy korzystać z różnych rodzajów kijów hokejowych).
Więc wszystko OK? Mamy następny hit bez żadnych wad? Otóż niestety nie... Mimo że poziomy są ciekawie zbudowane, to jednak są dość trudne. Nie ma tu może fragmentów nie do przejścia, ale początkujący (w sumie średniozaawansowani też) mogą mieć czasem problem z zaliczeniem etapu. Nie uświadczysz w grze żadnego checkpointa, musisz od razu zaliczać kolejne pomieszczenia, by doczekać save'a w ostatnim z nich. Na szczęście zwykle jest to kwestia kilku minut, ale przy złej passie i braku broni można się zaciąć na jakimś fragmencie. Nie byłoby to może tak widoczne, gdyby nie fakt, że poziom trudności jest nierówny. Strasznie irytujące jest, gdy po wykończeniu dwudziestu wrogów z zamkniętymi oczami musimy wkopać piłkę pod górę na cokół i tracimy na to tyle czasu, co cały inny poziom, bo piłkę nie dość, że trudno trafić W OGÓLE, to trzeba jeszcze wcelować w odpowiednie miejsce. Grając bez, nazwijmy to, "misji pobocznych" w stylu zbieranie krążków, nie ma może zbyt wiele miejsc w których można się na serio zaciąć, ale gwarantuję, że po dziesięciu minutach kopania wystrzelonej kuli armatniej tak, by rozwaliła murek, zechcesz spróbować ugryźć się ze złości w nos.
Drugim minusem jest postać wspomnianego wyżej Bonesawa McGrawa. Jak dla mnie rozświetlająca ekran postać mistrza wrestlingu w oldskulowej platformówce trochę wypada z konwencji. Podczas trybu specjalnego, który uruchamia się po eliminacji określonej liczby przeciwników, okrzyk "BOOOOOONESAAAAAW IS READY!" jest może jeszcze ciekawy, ale mrygający kadr ze Spidermana (żeby jeszcze był dobrej jakości...) u mnie przynajmniej wzbudza niesmak. Aczkolwiek to jedynie moje odczucie i innym może się podobać (chyba). Można by też trochę ponarzekać że gra sporo waży, że w planszy lodowej mało widać ze względu na białą kolorystykę albo brak supportu dla pada (no w końcu to platformówka) ale to już chyba szukanie wad na siłę.
Bo mimo pewnych niedociągnięć, Bonesaw jest dobrą grą, a nawet bardzo dobrą. Nie jest to może poziom Cave Story, Satana Sama czy Noitu Love, ale nie brakuje do nich aż tak dużo i miejmy nadzieję, że następny projekt Kyle'a Pulvera będzie jeszcze lepszy, szczególnie jeśli nie przesadzi z poziomem trudności. Komu polecałbym grę? Szczególnie osobom lubiącym dobre platformówki i wyzwania. Fani retro i wielbiciele gier indie też powinni chociaż rzucić okiem na ten tytuł. O ile nie zrazi was poziom trudności i wkurzający jotpeg przy trybie specjalnym, powinniście zaczerpnąć z gry kilka naprawdę miłych chwil.
Animować przyjdzie nam postać ostatniego ocalałego hokeisty, którego klub [tytułowy Bonesaw, czyli Clarkson University] został wyrżnięty w pień przez drużynę przeciwną. Tytuł jednak odnosi się nie tylko do drużyny gracza. Na ekranie pojawia się często Bonesaw McGraw, znany z filmu Spiderman, czyli ktoś w stylu amerykańskiego Pudziana. Bonesaw to także broń, którą walczy nasz dzielny sportowiec. Wszystko to zdaje się nieco pokręcone? Może nie jest zbyt spójne, ale jak na standardy platformówek, gdzie hydraulik rzuca fireballami, a jeż osiąga prędkości odrzutowca da się to jakoś przełknąć. Szczególnie, że gra, jak na standardy platformówek, prezentuje się dość ciekawie.
W aspekcie technicznym nie można absolutnie niczego zarzucić. Każdy gracz ceniący oldskulowe perełki będzie zachwycony grafiką. W niskich rozdzielczościach kryją się pixelartowe "dziełka sztuki". Postać przemieszcza się po prostych, ale cieszących oko planszach na tle pięknych widoków. W sferze audio także jest bardzo dobrze - pikanie, piski i skrzeki wydobywające się z głośników przypominają erę ośmiobitowców, więc gwarantuję, że graczom wychowanym na NESie czy Amidze łezka zakręci się w oku. Wadą jednak może być to, że osobę, która nie miała do czynienia z klasykami, może ta stylizacja po prostu odrzucić.
Sam gameplay wygląda też dość klasycznie, choć trudno powiedzieć by był podobny do jakiejkolwiek innej produkcji. Gra w formule platformówki mieści elementy gry logicznej i dodaje do tego skromny, ale zupełnie wystarczający system walki. Jak wygląda to w praktyce? Idziemy w lewo, przeskakujemy kolce, dajemy łupnia niemilcowi z przeciwnej drużyny, spadamy na niższą platformę, szukamy przełącznika by otworzyć drzwi, spuszcamy łomot dwóm stworkom, wkopujemy piłkę na górkę by otworzyć inne drzwi, masakrujemy kolejnych oponentów, rozwalamy ścianę z piąchy tudzież kopniaka i idziemy w stronę końca etapu. Całkiem ciekawe, szczególnie że levele zbudowane są naprawdę przyzwoicie i czasem trzeba na chwilę przystanąć i pomyśleć zanim cokolwiek zrobimy. Możemy też w międzyczasie bawić się w zbieranie złotych krążków hokejowych, czy też wrócić do wcześniejszego etapu po lepszą broń (początkowo radzimy sobie walcząc wręcz, ale z rozwojem gry możemy korzystać z różnych rodzajów kijów hokejowych).
Więc wszystko OK? Mamy następny hit bez żadnych wad? Otóż niestety nie... Mimo że poziomy są ciekawie zbudowane, to jednak są dość trudne. Nie ma tu może fragmentów nie do przejścia, ale początkujący (w sumie średniozaawansowani też) mogą mieć czasem problem z zaliczeniem etapu. Nie uświadczysz w grze żadnego checkpointa, musisz od razu zaliczać kolejne pomieszczenia, by doczekać save'a w ostatnim z nich. Na szczęście zwykle jest to kwestia kilku minut, ale przy złej passie i braku broni można się zaciąć na jakimś fragmencie. Nie byłoby to może tak widoczne, gdyby nie fakt, że poziom trudności jest nierówny. Strasznie irytujące jest, gdy po wykończeniu dwudziestu wrogów z zamkniętymi oczami musimy wkopać piłkę pod górę na cokół i tracimy na to tyle czasu, co cały inny poziom, bo piłkę nie dość, że trudno trafić W OGÓLE, to trzeba jeszcze wcelować w odpowiednie miejsce. Grając bez, nazwijmy to, "misji pobocznych" w stylu zbieranie krążków, nie ma może zbyt wiele miejsc w których można się na serio zaciąć, ale gwarantuję, że po dziesięciu minutach kopania wystrzelonej kuli armatniej tak, by rozwaliła murek, zechcesz spróbować ugryźć się ze złości w nos.
Drugim minusem jest postać wspomnianego wyżej Bonesawa McGrawa. Jak dla mnie rozświetlająca ekran postać mistrza wrestlingu w oldskulowej platformówce trochę wypada z konwencji. Podczas trybu specjalnego, który uruchamia się po eliminacji określonej liczby przeciwników, okrzyk "BOOOOOONESAAAAAW IS READY!" jest może jeszcze ciekawy, ale mrygający kadr ze Spidermana (żeby jeszcze był dobrej jakości...) u mnie przynajmniej wzbudza niesmak. Aczkolwiek to jedynie moje odczucie i innym może się podobać (chyba). Można by też trochę ponarzekać że gra sporo waży, że w planszy lodowej mało widać ze względu na białą kolorystykę albo brak supportu dla pada (no w końcu to platformówka) ale to już chyba szukanie wad na siłę.
Bo mimo pewnych niedociągnięć, Bonesaw jest dobrą grą, a nawet bardzo dobrą. Nie jest to może poziom Cave Story, Satana Sama czy Noitu Love, ale nie brakuje do nich aż tak dużo i miejmy nadzieję, że następny projekt Kyle'a Pulvera będzie jeszcze lepszy, szczególnie jeśli nie przesadzi z poziomem trudności. Komu polecałbym grę? Szczególnie osobom lubiącym dobre platformówki i wyzwania. Fani retro i wielbiciele gier indie też powinni chociaż rzucić okiem na ten tytuł. O ile nie zrazi was poziom trudności i wkurzający jotpeg przy trybie specjalnym, powinniście zaczerpnąć z gry kilka naprawdę miłych chwil.
KOMENTARZE
zulombo
+0
2014-02-14 11:58:20
Mi się gierka podoba. Z jednej strony strasznie irytuje rysunek, który pojawia się jak włączamy tryb specjalny, a z drugiej bardzo mi się podoba animacja postaci. Niby nic, a fajnie się biją:D
Gość
+0
2008-05-14 01:50:11
Ble, beznadzieja. Brzydkie to jak diabli, widziałem w życiu milion razy lepsze "pikselartowe dzieła sztuki". Głupie jak diabli i jeszcze bardziej nudne. W skrócie:
- zero innowacji
- brzydka grafika
- mało rozbudowane.
Marne 1+ za chęci z mojej strony.
- zero innowacji
- brzydka grafika
- mało rozbudowane.
Marne 1+ za chęci z mojej strony.
Gość
+0
2008-05-11 22:37:11
A tam...
zbysheck
+0
2008-05-11 19:25:25
A czemu osobie używającej klików odmawiać miana programisty? :)
Używanie takich programów też wymaga analogicznego myślenia, po prostu nie trzeba wyrażać tego poprzez kod. A zapewniam że nawet bez kodu, praca nad grą trwa baaardzo długo.
Używanie takich programów też wymaga analogicznego myślenia, po prostu nie trzeba wyrażać tego poprzez kod. A zapewniam że nawet bez kodu, praca nad grą trwa baaardzo długo.
Fanotherpg
+0
2008-05-11 19:02:04
Bonesaw jest grą klikową, a nie stworzoną przez programistę.
1