zpier dolona gra
Różne super ciosy dla każdej postaci
W trybie dla dwóch graczy jest całkiem ciekawie
Dość niezła muzyka i dźwięki
Grafika...
Sztuczna Inteligencja szwankuje
Niepełnie angielskie tłumaczenie
Powtarzalność, przy graniu samemu
INFORMACJE
Gatunek: Bijatyki
Licencja: freeware
Data wydania: 0
Pobrań: 2172
Dystrybutor: CasaDosJogos
Wymagania sprzętowe:
Dodatkowe opcje:
Kilku graczy przy 1 komputerze, Rekordy online
Kilku graczy przy 1 komputerze, Rekordy online
Język: Angielski
TAGI
INNE Z TEMATU
DragonBall Z - Arena Battle
OCEŃ
Jestem fanem Dragon Ball’a od zamierzchłych czasów emisji jego odcinków na RTL 7 i dziś, gdy znajduję tytuły gier z tą świetną serią związane, cieszę się tak samo, jak ten dzieciak, który tyle czasu spędzał wtedy przed telewizorem. Cieszę się tym bardziej, że tak niewiele produkcji o „Smoczych Kulach” jest robionych na PC (na szczęście są MUGEN’y), lub można na PC uruchomić (poprzez emulatory, np. legend of super saiyan). Dlatego też z wielkim zapałem uruchomiłem Dragon Ball Z: Arena Battle, mile połechtany fajnymi screenami i wielce pochlebną recenzją na stronie, z której go pobrałem. Czas jednak nieco strzaskać ten idealny obraz.
Dragon Ball Z: Arena Battle to gra o archaicznej grafice, która mogłaby chyba ruszyć na Pegasusie. Reprezentuje ona gatunek bijatyk, a sterujemy w niej jedną z kilku najbardziej charakterystycznych postaci z serii Z, jak np. Freezer, czy Komórczak. Walczymy dość nietypowo jak na bijatykę, gdyż nie używamy w ogóle ciosów wręcz, a jedynie staramy się zniszczyć przeciwnika za pomocą naszych mocy energetycznych. Okładać się nawzajem własną potęgą możemy w kilku trybach: Story, gdzie po kolei pokonujemy przeciwników jedną postacią, oraz dwa tryby Versus, w jednym walczymy z komputerem, zaś w drugim z żywym przeciwnikiem, jeśli oczywiście mamy dostępnego kompana do wspólnej zabawy.
Samo to brzmi dość ciekawie, jednak produkcję tę niszczy dość konkretnie kilka minusów, z których największym jest wspomniana już grafika. Sama gra ma kilka irytujących Bugów, o których jednak nikt inny nie wspomina, więc nie wiem, czy nie zdarzają się one tylko mnie. Otóż nie jestem w stanie ukończyć trybu Story, gdyż gra zawiesza mi się na 2-3 przeciwniku. Przez to nie jestem w stanie ocenić końcowych filmików, które podobno są unikalne dla każdej postaci w trybie Story i trzymają rozsądny poziom. Niesamowicie irytuje mnie za to przymus ręcznego wyłączania gry, gdyż nie wyłącza się ona automatycznie sama, tylko zostawia monitor w rażąco niskiej rozdzielczości. Niby nic wielkiego, ale wkurza. Dodatkowo, gra została jedynie częściowo przetłumaczona na język angielski, przez co wychodzi z tego dość dziwna mieszanka językowa, co jest jednak jedynie drobną niedogodnością.
Sama rozgrywka dostępna dla pojedynczego gracza nie ma na dłuższą metę sensu, a to za sprawą żałosnej inteligencji komputerowego przeciwnika, jak i powtarzalności, jaką ta nam funduje. Na szczęście siłą Dragon Ball Z:Arena Battle jest według mnie rozgrywka dwuosobowa. Może nie dorasta ona do pięt prawdziwym, komercyjnym bijatykom, jednak daje sporo zabawy, gdy obaj z kolegą/koleżanką patrzycie na ekran z zaciętymi minami i każdy próbuje dobrze dobranymi super ciosami zniszczyć przeciwnika. Giń Goku! Nie wydaje mi się: Kame-ha-me-ha! O nie… Tym podobne dialogi towarzyszom zazwyczaj rozgrywce i znacząco mogą wydłużyć czas, jaki może nas bawić ta, poza tym- dość kiepska, gra.
Kolejnym i zarazem ostatnim silnym atutem Arena Battle jest udźwiękowienie i muzyka. Te wykonane zostały dość poprawnie, dzięki czemu wpadają w ucho i budują odpowiedni klimat, znany fanom choćby z tysięcy teledysków zrobionych na podstawie pociętych fragmentów odcinków i filmów „Smoczych Kul”, które można znaleźć np. na YouTube.
Dragon Ball Z:Arena Battle polecam więc tylko fanom serii, którzy na dodatek mają pod ręką znajomą osobę, która z chęcią poświęci chwilę na wspólną zabawę w kopanie sobie tyłków w świecie „Smoczych Kul”. Obawiam się, że dla pozostałych ludzi będzie to tylko strata czasu, a nie oczekiwana rozrywka.
Dragon Ball Z: Arena Battle to gra o archaicznej grafice, która mogłaby chyba ruszyć na Pegasusie. Reprezentuje ona gatunek bijatyk, a sterujemy w niej jedną z kilku najbardziej charakterystycznych postaci z serii Z, jak np. Freezer, czy Komórczak. Walczymy dość nietypowo jak na bijatykę, gdyż nie używamy w ogóle ciosów wręcz, a jedynie staramy się zniszczyć przeciwnika za pomocą naszych mocy energetycznych. Okładać się nawzajem własną potęgą możemy w kilku trybach: Story, gdzie po kolei pokonujemy przeciwników jedną postacią, oraz dwa tryby Versus, w jednym walczymy z komputerem, zaś w drugim z żywym przeciwnikiem, jeśli oczywiście mamy dostępnego kompana do wspólnej zabawy.
Samo to brzmi dość ciekawie, jednak produkcję tę niszczy dość konkretnie kilka minusów, z których największym jest wspomniana już grafika. Sama gra ma kilka irytujących Bugów, o których jednak nikt inny nie wspomina, więc nie wiem, czy nie zdarzają się one tylko mnie. Otóż nie jestem w stanie ukończyć trybu Story, gdyż gra zawiesza mi się na 2-3 przeciwniku. Przez to nie jestem w stanie ocenić końcowych filmików, które podobno są unikalne dla każdej postaci w trybie Story i trzymają rozsądny poziom. Niesamowicie irytuje mnie za to przymus ręcznego wyłączania gry, gdyż nie wyłącza się ona automatycznie sama, tylko zostawia monitor w rażąco niskiej rozdzielczości. Niby nic wielkiego, ale wkurza. Dodatkowo, gra została jedynie częściowo przetłumaczona na język angielski, przez co wychodzi z tego dość dziwna mieszanka językowa, co jest jednak jedynie drobną niedogodnością.
Sama rozgrywka dostępna dla pojedynczego gracza nie ma na dłuższą metę sensu, a to za sprawą żałosnej inteligencji komputerowego przeciwnika, jak i powtarzalności, jaką ta nam funduje. Na szczęście siłą Dragon Ball Z:Arena Battle jest według mnie rozgrywka dwuosobowa. Może nie dorasta ona do pięt prawdziwym, komercyjnym bijatykom, jednak daje sporo zabawy, gdy obaj z kolegą/koleżanką patrzycie na ekran z zaciętymi minami i każdy próbuje dobrze dobranymi super ciosami zniszczyć przeciwnika. Giń Goku! Nie wydaje mi się: Kame-ha-me-ha! O nie… Tym podobne dialogi towarzyszom zazwyczaj rozgrywce i znacząco mogą wydłużyć czas, jaki może nas bawić ta, poza tym- dość kiepska, gra.
Kolejnym i zarazem ostatnim silnym atutem Arena Battle jest udźwiękowienie i muzyka. Te wykonane zostały dość poprawnie, dzięki czemu wpadają w ucho i budują odpowiedni klimat, znany fanom choćby z tysięcy teledysków zrobionych na podstawie pociętych fragmentów odcinków i filmów „Smoczych Kul”, które można znaleźć np. na YouTube.
Dragon Ball Z:Arena Battle polecam więc tylko fanom serii, którzy na dodatek mają pod ręką znajomą osobę, która z chęcią poświęci chwilę na wspólną zabawę w kopanie sobie tyłków w świecie „Smoczych Kul”. Obawiam się, że dla pozostałych ludzi będzie to tylko strata czasu, a nie oczekiwana rozrywka.
KOMENTARZE
Gość
+0
2012-08-17 13:39:08
Gość
+0
2011-09-12 17:04:01
Ja Pobralem Gre Lecz Niedziala MI :(
Gość
+0
2011-04-29 03:21:57
również pamiętam jak leciało na rtl7 hehe :) to były czasy ;p pozdro
Gość
+0
2011-01-08 15:46:45
FLAMEWAAAAAAR!
Gość
+0
2011-01-08 13:07:01
pisze się ADHD ty , poza tym to ty masz ADHD ;]
Gość
+0
2011-01-08 13:05:57
ta gla ma adehade
Gość
+0
2010-11-25 18:09:04
jezeli ktos mowi ze Dragon ball jest glupi to go zabije to jest zaj... kreskowka
antonio0206
+0
2010-09-21 21:41:32
Też patrzyłem na RTL dawno temu na Dragon Ball, za łebka. Zarąbista kreskówka, szkoda że filmy niewypały. A głupi to ty jesteś buraku ze wsi
Gość
+0
2010-08-20 15:40:33
Popieram Dragon Ball to najlepsza kreskówka
i gra
i gra
Gość
+0
2010-06-20 16:20:20
:)gupie:)