Ewolucja nie jest sprawą prostą. Sam fakt niedostrzegania jej efektów na przestrzeni kilkudziesięciu lat sprawia, że postrzegamy ją jako coś ponadczasowego. Powstało już kilka produkcji, próbujących przybliżyć graczom jej procesy, ale zawsze można dodać jeszcze jedną cegiełkę lub wypełnić fragment nie objęty przez innych. Evolites skupia się na wczesnych organizmach wodnych, na których wychowanie niekoniecznie potrzeba długiego czasu.  Zaczynamy przygodę od pewnej ilości przypadkowych stworzeń w postaci różnokolorowych kulek. Uprzedzę, że nawet za kilkaset pokoleń nie wyrosną im kończyny ani nie osiągną odmiennego kształtu niż obecnie, mogą za to zmienić kilka innych parametrów. I właśnie na to ma wpływ gracz wydzielając im pożywienie lub rażąc śmiertelnym promieniowaniem.  Każda kulka opisana jest wieloma wartościami. Pływanie po bezkresnym oceaniu powoduje utratę energii i dlatego, gdy ta jest na wyczerpaniu, organizm zapada w sen. Aby się poruszać, należy jeść, więc dokuczający głód zmusza do szukania pożywienie. Jeśli go brak, kulka umiera, niedoczekając potomstwa. W przypadku zadbania o powyższe, rodzi się kolejna generacja.  Po kilkunastu, być może kilkudziesięciu takich cyklach zauważymy, że na wygląd hodowanych organizmów ma wpływ częstotliwość pojawiania się pożywienia, miejsc promieniotwórczych oraz występowanie drapieżników. Zostawienie gry na noc spowoduje wykształcenie się grupy szybkich i zwinnych kropeczek (zniknie różnorodność, bowiem słabsze nie przeżyją), zdolnych sobie poradzić w tych skrajnych warunkach. Dlatego, aby wychować godnego uwagi stworka, trzeba spędzić przed monitorem sporo czasu. Na szczęście w dowolnej chwili można zapamiętać swoją ferajnę i wznowić zabawę w dogodnej sytuacji.  Tak prawdę mówiąc, recenzowany tytuł nie do końca jest grą w pełnym tego słowa znaczniu. Jedynym celem, do którego należy dążyć to najwyższe miejsce na internetowej liście wyników. Kryteriów jest kilka, dlatego można rozwijać swoich "podopiecznych" w zależności od swoich upodobań.  Lecąca w tle muzyczka to kwintesencja relaksu. Mimo że jest odgrywana w kółko, nie zauważyłem znużenia. Wręcz przeciwnie, słucha się jej bardzo przyjemnie. Jedyne co mnie irytowało to brak pauzy, dzięki której trafiłbym kursorem w konkretną kulkę i odczytał informacje o niej, np. wiek. Mimo to, śmiało mogę polecić Evolites ewolucjonistom-amatorom.