Rekordy online
Lone Survivor
8-bitowy horror? Jak widać, tak też można.
Lone Survivor to produkcja stworzona w zasadzie przez jednego człowieka, Jaspera Byrne’a. A mimo to jest lepiej przemyślana i bardziej dopracowana niż niektóre wysokobudżetowe tytuły. Co oczywiście nie przeszkadza autorowi czerpać pełnymi garściami z hitów pokroju Silent Hilla lub Alone in the Dark.
W Lone Survivor sporo jednak oryginalnych rozwiązań, sprawiających, że całość wyróżnia się na tle innych horrorów. Już samo osadzenie akcji w 8-bitowym, dwuwymiarowym środowisku sprawia, że zamiast brutalnej dosłowności Dead Space’a dostajemy spektakl wyobraźni: sugestywny i przerażający.
Umowna oprawa ciekawie współgra ze stosunkowo realistyczną rozgrywką. Podobnie jak w recenzowanej niedawno Amnesii, główny bohater musi dbać zarówno o kondycję fizyczną, jak i psychikę. Nawet używanie pistoletu jest wybitnie skomplikowane, a naboje trudne do zdobycia jak stek wołowy za komuny, więc nie ma mowy o strategii „wyrżnąć wszystko, co się rusza”. Większość zagrożeń musisz ominąć lub pokonać sprytem. Niestety, zagadki nie grzeszą oryginalnością i osobom wychowanym na pierwszych częściach SH wydadzą się dość trywialne.
Jason Byrne zdołał stworzyć angażującą i – co ciekawe – nieliniową fabułę. (Specjalnie omijam szczegóły, żeby niczego nie zaspoilować). Chociaż rozgrywka trwa ok. 5 godzin, warto zagrać też drugi raz, bo podejmowane decyzje prowadzą do jednego z kilku zakończeń. I to nie pseudozakończeń w stylu BioWare, różniących się kolorem outra.
Oczywiście Lone Survivor ma swoje wady. Wspomniałem już o zagadkach; dodajmy do nich zdecydowanie zbyt przerośniętą czcionkę w tekstach i niewygodną mapę. Nie zmienia to jednak faktu, że równie dobre horrory są rzadkością (niestety, nie tylko w naszej branży), a fakt, że mroczne wizje z gry powracają w snach, niech posłuży za najlepszą rekomendację. Oczywiście tylko jeśli lubisz się bać.
1