Gdy byłem małym brzdącem, uwielbiałem zadania typu: "znajdź 10 szczegółów różniących obrazki, czy "który element nie pasuje do pozostałych?". Czasami spędzałem nad nimi kilkadziesiąt minut, a rodzice mieli chwilę wytchnienia. Opisywana przeze mnie gra nawiązuje pomysłem do powyższych "łamigłówek". Powiecie - przecież to proste jak drut i dziecinne! Ja sam tak pomyślałem, ale na szczęście myliłem się.   W Mystery Case Files - Huntsville wcielamy się w postać detektywa, odwiedzającego miejsca zbrodni. Nasze zadanie to znalezienie odpowiednich "dowodów rzeczowych" w określonym czasie. Każda plansza to inne pomieszczenie i inna lista przedmiotów do kliknięcia. Niestety lokacje, które odwiedzamy to istne graciarnie! Na ekranie znajdują się setki przedmiotów, czasem sprytnie ukrytych i odszukanie między nimi tych odpowiednich jest nie lada sztuką. Bezsilne klikanie gdzie popadnie nic nie da. Gra broni się zmniejszając nam pozostały czas. Nieraz zdarzało mi się wpatrywać we właściwe miejsce i nie zauważyć poszukiwanego parasola, czy maszyny do pisania. Potem waliłem się w głowę i krzyczałem: "jak mogłem tego nie zauważyć!". Przedmioty są zwykle doskonale zakamuflowane, pośród plątaniny podobnych kształtów. Dla zdesperowanych jest opcja podpowiedzi, gdzie komputer wskazuje przybliżone miejsce ukrycia któregoś z elementów.   Do zabawy z Mystery Case Files - Huntsville przyda się podstawowa znajomość angielskiego, jeśli jednak nie znamy tego języka, to słownik w dłoń i do roboty. Wystarczy znaleźć kilka wyrazów, by w pełni cieszyć się tą ciekawą grą. Autorzy pozwolili nam na godzinę zabawy. Po upływie tego czasu pozostaje niedosyt - chciałoby się pograć dłużej. To najlepiej świadczy o jakości gry. Po prostu wciąga jak bagno.