Jeśli lubisz futurystyczne walki robotów, z pewnością recenzowane dziś dzieło Digipena nie umknie Twojej uwadze. Masz okazję przejąć kontrolę nad jedną z kilku dostępnych maszyn (różniących się wyłącznie wyglądem) i poprowadzić ją do turniejowego zwycięstwa, na jednej z dziewięciu przygotowanych do tego celu map. Każdy z robotów został wyposażony w standardowe działo; dostęp do kolejnych broni, takich jak różnego rodzaju rakietnice i działa laserowe umożliwiają bonusy, rozmieszczone na planszy. Całość rozgrywki przeniesiona została na arenę, do bliżej nieokreślonych czasów w przyszłości. Rozwój techniki pogalopował do przodu tak szybko, że każda zniszczona maszyna ma możliwość ?odradzania się? i kontynuowania walki. Piszę to z lekką nutką ironii, bo jak wiadomo, 99% gier charakteryzuje się przewagą fikcji nad prawdą, ale osobiście cenię realizm.  Gra ma już swoje lata, co niestety wyraźnie widać. Szczególnie wygląd map może budzić wiele zastrzeżeń. Mam na myśli głownie jakość ich wykonania. Mimo że jest ich 9, to tak naprawdę żadna z nich nie zasługuje na większą uwagę. Są po prostu brzydkie i wykonane bez pomysłu. Sama rozgrywka ogranicza się do bezmyślnego naciskania klawisza, odpowiedzialnego za strzelanie, gdyż właściwie zadaniem gracza jest wyłącznie atakować wszystko co się rusza. Na dodatek mamy możliwość gry wyłącznie z botami (komputerowymi graczami), a nie prawdziwymi zawodnikami, gdyż nie istnieją już żadne serwery do zabawy przez sieć. Zawsze można założyć własny serwer, ale pytanie: czy warto? Moim zdaniem nie. Owszem, przy GenJox można się dobrze bawić, ale na rynku gier freeware dostępne są o wiele lepsze pozycje, ot chociażby rodzimy Beu Net. Zagrać warto, bo to klasyka darmowych gier. Ale czy warto polubić? To pytanie pozostawiam otwarte.