nastrojowa muzyka
nieschematyczność
symboliczna grafika
zbyt krótka
INFORMACJE
Gatunek: Logiczne
Licencja: freeware
Data wydania: 2009
Pobrań: 402
Producent: Vertigo Games
Wymagania sprzętowe:
brak danych
brak danych
Dodatkowe opcje:
Rekordy online
Rekordy online
Język: Angielski
INNE Z TEMATU
greenTech
OCEŃ
Problem globalnego ocieplenia znany jest nam wszystkim, głównie za sprawą mass mediów, które jeszcze kilka lat temu nadawały mnóstwo programów na ten temat. W zależności od prelegenta, o cieplarnianą katastrofę oskarżano fabryki emitujące dwutlenek węgla, bydło masowo produkujące metan czy chociażby naturalne zmiany naszej planety. Aż dziwne, że na liście zabrakło homoseksualistów, żydomasonów i cyklistów. Zresztą, mniejsza o to, ponieważ dzięki produkcji Vertigo Games, mamy okazję uratować świat ograniczając ilość trujących substancji trafiających do atmosfery.
Na pewno obejrzeliście już obrazki nad moją recenzją. Zanim niektórzy z was zaczną na mnie pluć za szerzenie gier popularnych w czasach monitorów monochromatycznych o grafice odpowiadającą superkomputerom wykorzystanym w filmie "Gry Wojenne" z 1983 r. pragnę zauważyć, że greenTech zdobyła główną nagrodę w konkursie serwisu YoYo Games pokonując blisko setkę przeciwników i zdobywając dla swoich twórców $1000. To chyba wystarczający powód, by przyjrzeć się jej z bliska.
Wbrew pozorom gracz nie stanie na czele frontu narodowo-wyzwoleńczego podkładającego ładunki wybuchowe w największych fabrykach regionu. Producent sięgnął nieco wyżej, dosłownie i w przenośni, bowiem zadaniem osoby sprzed monitora będzie kierowanie ruchami powietrza w taki sposób, by trujące chmury trafiały do zakładów oczyszczających. Ściślej mówiąc, będzie trąbą powietrzną, który niczym czarna dziura światło, wsysa powietrze z całej okolicy. Położenie burzy należy zmieniać ze względu na obszary wysokiego ciśnienia (ha, z taką gadką jestem prawie jak Zubilewicz!), które rozpraszają smog natychmiastowo zanieczyszczając środowisko. Dużo gorzej jest pozwolić na spotkanie chmurom i przedmiotowej trąbie, bo jej siła powoduje zanieczyszczenie na większym obszarze. Na szczęście działa nasz wywiad ekologiczny, donosząc w jakiej kolejności fabryki będą wypuszczały spaliny, przez co wiadomo, którymi zająć się najpierw.
greenTech posiada tylko 16 poziomów, początkowo w większości zablokowanych. Odblokowanie następuje dopiero po eliminacji wszystkich trujących chmur bez choćby minimalnego wpływu na środowisko. Innymi słowy, samo przejście etapu nic nie daje. Efekt jest taki sam jak w przypadku "zniszczenia świata", czyli dopuszczeniu do 100% zanieczyszczenia planety. Aby przedłużyć zabawę, autor udostępnił możliwość nieprzerwanego ratowania świata dla punktów, ale dopiero po ukończeniu całej kampanii i bez możliwości porównania wyniku przez internet.
Po kilku próbach na jednym etapie można dojść do wniosku, że greenTech operuje schematami - wystarczy umieścić kursor w odpowiednim miejscu i czekać, aż chmury same dotrą do celu. Nie jest to do końca prawdą, bowiem sterując nie tylko umiejscowieniem burzy, lecz również prędkością wiatru nie sposób stworzyć tych samych warunków po raz drugi. To głównie z tego powodu raz po raz rozpoczynałem etap od początku zdziwiony zachowaniem kłębiastych tworów.
Zwykle dopiero po zakończeniu gry można napisać w miarę obiektywną opinię, głównie ze względu na pozytywne pierwsze wrażenie. Tutaj niewiele się ono zmieniło, gdy po niezbyt długim czasie otworzyłem wrota do trybu arcade (gra bez końca). Największy problem polega na tym, iż do greenTech nie chciało mi się siadać po raz drugi, bo i nie ma po co. Nie liczy się czas uratowania świata przed zagładą ekologiczną, a jedynie fakt jego dokonania. A samo zdobywanie lepszego wyniku jest po prostu nużące już po drugim razie.
Graficznie już pewnie zdążyliście ocenić produkcję chubigansa, dlatego osobiście nie będę się nad nią pastwił. Stwierdzę jedynie, że wykorzystana symbolika jest czytelna dla gracza, nie powoduje zakłamań i niejasności. Udźwiękowienie podzielę na dźwięki, które są najprostsze z możliwych i moja stara Atarynka wydawała lepsze jęki, ale muzyka... hm... wykorzystana muzyka w pierwszym odczuciu skorzjarzyła mi się z Odyseją Kosmiczną. Tutaj również problemy globalne obserwujemy z góry, a brzmiące w tle takty nadają amtosferę powagi i wyciszenia. Za nią duży plus, chociaż narzekać można na brak różnorodności.
Pora na ostateczne pytanie - zagrać czy nie zagrać? Chcąc być na bieżąco z zagranicznymi produkcjami tworzonymi w Game Makerze, na pewno nie można jej przegapić. Jako rozrywka na długie wieczory nie jest to najszczęśliwszy wybór, choć zużytego na nią czasu nie żałuję. Wy również nie musicie.
Na pewno obejrzeliście już obrazki nad moją recenzją. Zanim niektórzy z was zaczną na mnie pluć za szerzenie gier popularnych w czasach monitorów monochromatycznych o grafice odpowiadającą superkomputerom wykorzystanym w filmie "Gry Wojenne" z 1983 r. pragnę zauważyć, że greenTech zdobyła główną nagrodę w konkursie serwisu YoYo Games pokonując blisko setkę przeciwników i zdobywając dla swoich twórców $1000. To chyba wystarczający powód, by przyjrzeć się jej z bliska.
Wbrew pozorom gracz nie stanie na czele frontu narodowo-wyzwoleńczego podkładającego ładunki wybuchowe w największych fabrykach regionu. Producent sięgnął nieco wyżej, dosłownie i w przenośni, bowiem zadaniem osoby sprzed monitora będzie kierowanie ruchami powietrza w taki sposób, by trujące chmury trafiały do zakładów oczyszczających. Ściślej mówiąc, będzie trąbą powietrzną, który niczym czarna dziura światło, wsysa powietrze z całej okolicy. Położenie burzy należy zmieniać ze względu na obszary wysokiego ciśnienia (ha, z taką gadką jestem prawie jak Zubilewicz!), które rozpraszają smog natychmiastowo zanieczyszczając środowisko. Dużo gorzej jest pozwolić na spotkanie chmurom i przedmiotowej trąbie, bo jej siła powoduje zanieczyszczenie na większym obszarze. Na szczęście działa nasz wywiad ekologiczny, donosząc w jakiej kolejności fabryki będą wypuszczały spaliny, przez co wiadomo, którymi zająć się najpierw.
greenTech posiada tylko 16 poziomów, początkowo w większości zablokowanych. Odblokowanie następuje dopiero po eliminacji wszystkich trujących chmur bez choćby minimalnego wpływu na środowisko. Innymi słowy, samo przejście etapu nic nie daje. Efekt jest taki sam jak w przypadku "zniszczenia świata", czyli dopuszczeniu do 100% zanieczyszczenia planety. Aby przedłużyć zabawę, autor udostępnił możliwość nieprzerwanego ratowania świata dla punktów, ale dopiero po ukończeniu całej kampanii i bez możliwości porównania wyniku przez internet.
Po kilku próbach na jednym etapie można dojść do wniosku, że greenTech operuje schematami - wystarczy umieścić kursor w odpowiednim miejscu i czekać, aż chmury same dotrą do celu. Nie jest to do końca prawdą, bowiem sterując nie tylko umiejscowieniem burzy, lecz również prędkością wiatru nie sposób stworzyć tych samych warunków po raz drugi. To głównie z tego powodu raz po raz rozpoczynałem etap od początku zdziwiony zachowaniem kłębiastych tworów.
Zwykle dopiero po zakończeniu gry można napisać w miarę obiektywną opinię, głównie ze względu na pozytywne pierwsze wrażenie. Tutaj niewiele się ono zmieniło, gdy po niezbyt długim czasie otworzyłem wrota do trybu arcade (gra bez końca). Największy problem polega na tym, iż do greenTech nie chciało mi się siadać po raz drugi, bo i nie ma po co. Nie liczy się czas uratowania świata przed zagładą ekologiczną, a jedynie fakt jego dokonania. A samo zdobywanie lepszego wyniku jest po prostu nużące już po drugim razie.
Graficznie już pewnie zdążyliście ocenić produkcję chubigansa, dlatego osobiście nie będę się nad nią pastwił. Stwierdzę jedynie, że wykorzystana symbolika jest czytelna dla gracza, nie powoduje zakłamań i niejasności. Udźwiękowienie podzielę na dźwięki, które są najprostsze z możliwych i moja stara Atarynka wydawała lepsze jęki, ale muzyka... hm... wykorzystana muzyka w pierwszym odczuciu skorzjarzyła mi się z Odyseją Kosmiczną. Tutaj również problemy globalne obserwujemy z góry, a brzmiące w tle takty nadają amtosferę powagi i wyciszenia. Za nią duży plus, chociaż narzekać można na brak różnorodności.
Pora na ostateczne pytanie - zagrać czy nie zagrać? Chcąc być na bieżąco z zagranicznymi produkcjami tworzonymi w Game Makerze, na pewno nie można jej przegapić. Jako rozrywka na długie wieczory nie jest to najszczęśliwszy wybór, choć zużytego na nią czasu nie żałuję. Wy również nie musicie.
KOMENTARZE