OPINIA: Głupi nawyk
Bezrefleksyjnie, przy najmniejszym problemie sięgam po Wikię albo oglądam cudzy gameplay.
Dopiero przy okazji ogrywania Metal Gear Solid V: The Phantom Pain zorientowałem się, jak ten prosty nawyk w idiotyczny sposób potrafi zredukować przyjemność z gry o połowę. Kiedyś, gdy gra stawiała przede mną jakieś wyzwanie, dokonywałem prawdziwych cudów, żeby mu sprostać. Dziś naturalną reakcją stało się dla mnie przeszukiwanie YouTube’a, żeby – nie daj Boże – nie zaciąć się na dłużej niż 10 minut.
Przy The Phantom Pain kruczek był taki, że oficjalna premiera dopiero jutro, więc i rozmaitych poradników nie ma zbyt wiele. Musiałem więc radzić sobie sam. I wiecie co? Znów poczułem, że odkrywam grę, a nie, że czytam, jak jej tajemnice odkryli inni.
Oczywiście musiałem najpierw zdusić w zarodku chęć do zaliczenia wszystkiego na sto procent za pierwszym podejściem – siłą rzeczy, tak się nie da. Żałuję teraz, że korzystałem z podpowiedzi przy Dark Souls – jasne, byłoby mi jeszcze trudniej i przy niektórych bossach wylałbym więcej potu, ale przynajmniej nie czułbym, że oglądam film, którego fabułę już mi ktoś opowiedział. I satysfakcja z odkrycia różnych tajemnic, którymi przecież usiana jest ta seria, byłaby znacznie większa.
W dawnych czasach sięganie po solucję lub kody było – niekiedy – przykrą koniecznością, bo twórcom naprawdę zdarzało się przegiąć z zagadkami (Monkey Island, patrzę na ciebie!) lub poziomem trudności. Ale dziś jest inaczej: armie testerów dbają o to, żeby poziom dopasować raczej do casuali niż hardkorowców. Dlatego wspomaganie się wikiami jest jak dwudziestolatek, który człapie z kijkami po parku, bo chodzenie to zbyt wielki wysiłek.
Ostatecznie nikt nikogo nie zmusza, żeby grał bez porad z zewnątrz, ale warto spróbować przypomnieć sobie, jak to jest. A nuż okaże się, że znudzenie nowymi tytułami wynika z tego, że odbieraliśmy sobie przyjemność z ich samodzielnego poznawania.
Informacje dodatkowe:
Może Ci się spodobają