Prowadzenie farmy może być zabawne, pomyślałem sięgając po Funky Farm. I z początku rzeczywiście tak było, ale entuzjazm minął, gdy część zwierząt musiałem (by zaliczyć poziom) ubić i sprzedać mięso – to nie są rzeczy, które chciałbym oglądać na ekranie monitora… Wszak biedna świnka to nie człowiek i nie jest mi lekko zrobić z niej wędlinę. ;)

 Celem gry jest zebranie odpowiedniej ilości gotówki przed upływem wyznaczonego czasu. Środki można pozyskiwać np. ze sprzedaży wełny z owiec czy ze wspomnianej sprzedaży mięsa. Aby żyć zwierzęta muszą jeść, więc warto pamiętać o regularnym dokarmianiu trzody czy sadzeniu nowej trawy. Narzędzia, takie jak tasak czy nożyce, mają swój „czas przeładowania”, czyli sekundy, które muszą upłynąć przed kolejnym użyciem (można przyspieszyć… pompując narzędzie, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało). Gotówka, jaką będziemy mieli nadmiarowo po zakończeniu etapu może zostać przeznaczona na zakup ulepszeń – np. sprayu na wilki (gdy pies nie wystarcza), krótszego czasu przeładowania narzędzi czy wytrzymalszego ogrodzenia. Zabawa jest nawet fajna, ale szybko robi się zbyt schematyczną walką z upływającymi sekundami. A szkoda, bo z gry można by było zrobić stuprocentową produkcję ekonomiczną, a tak mamy tu jeszcze mieszaninę gry logicznej ze zręcznościową. Na minus zasługuje oprawa graficzna. Dwuwymiarowa, szara i ogólnie nijaka. Jak na produkcję, za którą trzeba zapłacić sporo pieniędzy, można się było bardziej postarać. Chociaż - to tak na marginesie - po prostu ktoś prawdopodobnie nagle zwietrzył łatwy pieniądz, zupełnie tak samo, jak to było z popularnym (i moim zdaniem kiepskim!) zestawem narzędziowym jv16 Power Tools.

 Reasumując, Funky Farm to dość dobra pozycja, której jednak zabrakło szlifu i pomysłu do załatania bijącej schematyczności. Można pograć.