OPINIA: The Division i przyszłość Ubisoftu
Zwykle nie piszemy o grach AAA, ale dla Ubisoftu, który – czy się nam to podoba, czy nie – ma gigantyczny wpływ na branżę, zrobimy wyjątek.
Francuski gigant poinformował, że ich najnowsza gra Tom Clancy’s The Division jest najlepiej sprzedającym się tytułem w historii firmy. Pobiła tym samym wcześniejsze rekordy, ustalone przez Watch Dogs i Assassin’s Creed. Dokładne wyniki sprzedaży nie zostały ujawnione, ale można obstawiać, że liczba sprzedanych kopii przekroczyła już 4 miliony. Trochę mniej niż w przypadku Destiny, ale nadal mnóstwo.
CEO Ubisoftu Yves Guillemot zapowiedział już, że The Division nadaje kierunek, którym podążać będą przyszłe tytuły. Po epoce otwartych światów, możemy spodziewać się więc zalewu gier łączących w sobie dynamiczną akcję z MMO i elementami RPG.
Pewne jest również, że żywotność takich tytułów będzie dużo dłuższa niż dotychczas. Kiedyś kupowaliśmy grę, którą po dwóch weekendach można było spieniężyć i odzyskać dużą część pierwotnej sumy. Z czasem zaczęło pojawiać się coraz więcej DLC, były one jednak przeznaczone głównie dla najbardziej zagorzałych fanów, którym po ukończeniu głównego wątku fabularnego nadal było mało. Wraz z The Division otrzymujemy natomiast zaledwie część większej całości: zapowiedziano już dodatki na najbliższy rok (niektóre płatne, inne nie), a potem prawdopodobnie doczekamy się dużego rozszerzenia. Najważniejsze jednak, że gramy cały czas tą samą postacią, w tym samym świecie, rozwijając tę samą historię. To tak jakby nie móc odpalić drugiego sezonu serialu, jeśli nie masz na dysku pierwszego.
Oczywiście model ten nie jest niczym nowym, bo korzystają z niego MMORPG-i od zarania dziejów, ale sugestia, że wszystkie przyszłe gry Ubisoftu mają przejąć ten model, może nieco odstraszać. Nie każdy lubi gry „płynnie łączące single z multi”, takie, których przez swoją otwartą strukturę nigdy nie można w pełni ukończyć lub wymagające drużyny zgranych znajomych, by dorwać się do najbardziej soczystych fragmentów.
Normalnie nie przejmowałbym się tym zbytnio, ale Ubisoft słynie z tego, że nie umiaru i każdy pomysł, który uważa za genialny, będzie eksploatował WSZĘDZIE: od Watch Dogs 2 po nowego Raymana. A razem z nim pójdą inni wydawcy.
Nie chcę przez to powiedzieć, że branża znajduje się na skraju upadku. Wręcz przeciwnie: nawet to nieszczęsne Destiny, któremu można zarzucić dziesiątki poważnych problemów, wciągnęło mnie na długie godziny, a płytka wciąż czeka na półce na kolejny duży dodatek. Jednak ci, którzy wolą grać sami, w najbliższych latach będą musieli szukać gier dla siebie wśród produkcji niezależnych, bo świat AAA znów zachłysnął się wizją „always on-line”.
Gdyby jeszcze to samo można było powiedzieć o serwerach…
Informacje dodatkowe: