Rekordy online
Angry Birds GO!
Nie rozumiem fenomenu Angry Birds. To całkiem sympatyczna i nawet wciągająca seria, ale takimi tytułami jak Angry Birds GO! Rovio tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że swój sukces w dużej mierze zawdzięcza przypadkowi.
Pomysł na wyścigi wściekłych ptaków nie jest niczym nadzwyczajnym (pamiętacie Mario Kart?), ale miał szanse powodzenia. Niestety, zrealizowano go fatalnie – na każdym kroku widać, że całość montowana była w pośpiechu, a twórcy zastanawiali się głównie, jak wyciągnąć od graczy kasę.
Dyskwalifikujące jest już to, że o sukcesie w znacznej mierze decydują nie twoje umiejętności, ale poziom rozwinięcia wózka. Upgrade'y natomiast – jak pewnie już odgadliście – można zdobywać mozolnie poprzez wyścigi lub po prostu kupując je za żywą gotówkę.
Niestety, sama jazda – choć sympatyczna i dobrze zrealizowana – nudzi się dość szybko, ponieważ gra wymaga wielokrotnego przechodzenia tych samych torów. Żeby odblokować nowy wyścig, poprzedni trzeba ukończyć blisko dziesięć razy, a sam "boss" wymaga trzykrotnego (sic!) pokonania go.
Ale to i tak nie koniec niespodzianek, jakie przygotowało Rovio: okazuje się, że po kilku wyścigach twój pojazd staje się na jakiś czas nieużywalny. Chyba że zapłacisz – o czym stale przypomina ci prosiak mechanik. Naprawdę, dawno nie byłem aż tak zniesmaczony mikropłatnościami – studio całkowicie pojechało po bandzie i z pewnością zdoła wkurzyć wielu rodziców.
Mówiąc krótko: szkoda. Czekałem z niecierpliwością na fajne, lekkie wyścigi na iOS-a, a dostałem wręcz modelowo schrzaniony free-to-play. Już wolałbym zapłacić jednorazowo te 5 dolarów i zagrać w normalną, grywalną produkcję.