Boulder Dash był w swoich czasach grą wybitną. Bez dwóch zdań. Dlatego nie przypadkiem liczba klonów tejże gry jest niewiele mniejsza od naśladowców Arkanoida i Tetrisa. Czym BeeDee Dash wyróżnia się od masy innych produkcji przedstawiających żywot pewnej mrówy? To klon. Jaskinie, które przyjdzie zwiedzić małemu owadowi w śmiesznych spodenkach są identyczne w porównaniu do tych, które można było zobaczyć na Atari. Dzięki temu można przypomnieć sobie "stare, dobre czasy".  Co więcej, muzyka również pochodzi z pierwowzoru. Zmianie za to uległa grafika, która wciąż nawiązuje do oryginału, jednak widać na niej znamiona postępu - szczególnie na wrogich stworach, które mienią się kolorami i wymiarami. Dodatkowo, aby maksymalnie wydłużyć zabawę, autor dołączył edytor poziomów. Jest on tak intuicyjny, że z jego obsługą poradzi sobie nawet pierwszoklasista z podstawówki - za to duży plus.  Polecić, czy nie polecić? Jeżeli ktoś chce wrócić pamięcią do 8-bitowych komputerów, to jak najbardziej. W innych przypadkach, dla gracza będzie to po prostu kolejna gra z serii "Mrówa zbiera diamenty".