Rekordy online
Edge
Stawianie klocka jeszcze nigdy nie było tak fajne.
EDGE wykorzystuje pomysł, z którym mogliście zetknąć się już w prostych flashówkach: sterując sześcianem, trzeba dotrzeć na koniec poziomu. Wspinamy się na górki, omijamy przepaście, zbieramy kolorowe bonusy. Wiem, brzmi to jak opis produkcji dla mało ambitnego 6-latka, ale nie dajcie się zwieść pozorom: produkcja Two Tribes rządzi!
Diabeł tkwi w szczegółach. Projektanci odrobili zadanie domowe: każdy z ponad setki dostępnych poziomów – podzielonych na trzy "kampanie" – jest na swój sposób interesujący, a niektóre po prostu zachwycają swoją przewrotną, skomplikowaną mechaniką.
Choć EDGE ma w sobie coś i ze zręcznościówki, i z gry logicznej, raczej nie sposób utknąć na dłużej w jednym miejscu. Całość można – przy odpowiednim samozaparciu – ukończyć podczas jednego posiedzenia. Prawdziwe wyzwanie zaczyna się wówczas, gdy zechcemy zebrać wszystkie pryzmaty lub najwyższą rangę na każdym etapie. Wówczas nasz sześcian potrafi pokazać ostre kanty…
Grafika? Cytując mistrza Chmielowskiego, "kon iáki iest, káżdy widzi" (*). Znacznie lepsze wrażenie robi soundtrack (nominowany zresztą w IGF). Możecie posłuchać go on-line na ninomojo.bandcamp.com. Warto!
Niestety, przed wystawieniem maksymalnej oceny powstrzymały mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, sterowanie jest z początku irytujące: ponieważ akcja ukazana została "pod kątem", ciężko przewidzieć, w którą stronę przetoczy się sześcian po naciśnięciu przycisku. Drugi problem to wkradające się po pewnym czasie uczucie znużenia: choć twórcy robią wszystko, by utrzymać gracza przy monitorze, zabawa klockiem jest na dłuższą metę dość monotonna.
Mimo wszystko, EDGE wart jest każdej wydanej na niego złotówki. Produkcja umiejętnie łączy elementy logiczne i zręcznościowe, a przy tym powinna przypaść do gustu zarówno mniej, jak i bardziej doświadczonym graczom. A że jest po polsku, tym bardziej polecamy się jej przyjrzeć.
(*) Korzystając z okazji, chciałbym uświadomić drogich Czytelników, że słynną definicję konia z pierwszej polskiej encyklopedii cytuje się (i wyśmiewa) niesprawiedliwie, ponieważ w rzeczywistości jest dość obszerna i szczegółowa. Oto dowód.
1