dwie postacie
INFORMACJE
Gatunek: Przygodowe
Licencja: freeware
Data wydania: 2006
Pobrań: 363
Producent: Trumgottist Entertainment
Wymagania sprzętowe:
CPU 233MHz, karta graficzna obsługująca tysiące kolorów w 640x480
CPU 233MHz, karta graficzna obsługująca tysiące kolorów w 640x480
Dodatkowe opcje:
Rekordy online
Rekordy online
Język: Angielski
INNE Z TEMATU
Frasse and the Peas of Kejick
OCEŃ
Przygodówki to dość specyficzny gatunek. Przeglądając je można znaleźć całe spektrum klimatów – od horrorów po te bardziej „śmiechowe”. Oczywistym jest, że podobnie jest i z innymi. Ja przynajmniej odniosłem takie wrażenie, że ta paleta jest tu wyraźniejsza. Czyżby za sprawą ich ilości? Może...
Frasse to kudłaty stworek mieszkający na wysokim drzewie gdzieś w środku lasu. Jego sąsiadkami są pracowite pszczoły, a przez dziurę w koronie widać wielką wodę i odległą wyspę. Żyć nie umierać. Zwłaszcza, że gałąź jest wygodna. Ale wspomniane owady nie są jedynymi znajomymi naszego ludzika – jest jeszcze inna postać, zielony Gurra zamieszkujący pobliską jaskinię. Przygoda zaczyna się niepozornie. Dosłownie – dzień jak co dzień. Pojawiamy się pod domem jakby nigdy nic (intra nie uświadczymy). Bo i nic nie zapowiadało dalszych wydarzeń.
Próba odwiedzenia przyjaciela kończy się niepowodzeniem – blok skalny zablokował wejście. To nie koniec niespodzianek. Na ścieżce leży jakaś kartka papieru. Po bliższych oględzinach okaże się, że jest to ogłoszenie. Sam król wyznaczył nagrodę dla śmiałka, który przyniesie mu legendarny groch z wyspy Kejick (tak, to ta z „okna”). Ponoć jest to sprawa najwyższej wagi – chodzi bowiem o bezpieczeństwo narodowe. Wielka nagroda przeznaczona dla znalazcy nie jest czymś ważnym dla naszego bohatera – postanawia podjąć wyzwanie dla przygody. Gdyby każdy był taki sam...
Pierwsze kroki skierujemy jednak w innym kierunku – wyspa może poczekać, przyjaciel w potrzebie. Zorganizowanie pomocy okaże się trudniejsze niż można się było spodziewać – ale to i tak nie problem. Rozwiązanie tej zagadki było miłą niespodzianką. Już wcześniej zwróciłem uwagę na ten element, ale tu nie miałem już wątpliwości. Frasse and the Peas of Kejick aż tryska humorem! Wystarczy przyglądać się obiektom mijanym podczas wędrówki – komentarze są przezabawne. Dla przykładu gdy spróbujemy porozmawiać z... oknem. Lub dywanikiem. Żarty naprawdę są na poziomie. Ale to nie wszystko – uwolniony towarzysz dołączy do nas i od tej chwili będziemy podróżować w dwie osoby. Po przełączeniu postaci będziemy mogli delektować się jego inteligentnymi wypowiedziami. Oczywiście nie jest to poziom encyklopedyczny – ale taki swojski, przyjazny dla gracza. Dyskusje, które wywiążą się pomiędzy Gurrą i Frassem jeszcze bardziej potęgują efekt komiczny – brawo!
Jak już wspomniałem, postacie są dwie. Warto teraz powiedzieć coś o interfejsie, rzeczy jak nie najważniejszej, to przynajmniej bardzo ważnej dla przygodówek. Komendy (zobacz, porozmawiaj, akcja) dostępne są z menu wywoływanego kliknięciem. Jest ono miniaturą aktywnego podróżnika. Wygląda to bardzo ładnie i podtrzymuje klimat produkcji. Co warte jest odnotowania, z racji swojego „stworowego” charakteru bohaterów inny będzie też zestaw czynności. O ile Frasse jest, powiedzmy, humanoidem (jedynie małym i futrzastym), to Gurra jest kimś (czymś?) zupełnie innym. Przypomina skrzyżowanie żaby i ślimaka bez rąk i skorupy. Zamiast tego natura wyposażyła go w silne nogi, więc akcję „użyj” zastąpiło „kopnij”. Dość nietypowe, ale jak się okaże – trafione. Co następuje, tylko ten pierwszy będzie mógł manipulować przedmiotami (m.in. podnosić je). Wymusi to współpracę – ale za trudno nie będzie, zapewniam.
Kolejna różnica polega na możliwości rozmowy. Gurra z racji swojego intelektu ma zdecydowanie więcej do powiedzenia. Zaczynając dialog tą postacią otrzymamy możliwość wyboru zagadnienia, które chcemy poruszyć. Te z kolei zależne są od naszej wiedzy – nie pogadamy przecież o czymś, o istnieniu czego nawet nie słyszeliśmy. Pojawienie się nowego tematu sygnalizowane jest ikoną w prawym górnym rogu, więc warto obserwować to miejsce. Niebieski Frasse może i jest na tym polu jakoś dyskryminowany (głupi to on nie jest, ale dopiero na koniec się rozkręci), ale nie jest tak źle. W końcu to on dzierży plecak – a o jego zawartości też można się czegoś dowiedzieć poprzez używanie jej na potencjalnym rozmówcy. Zabieg ten służyć ma zachowaniu proporcji w kierowaniu przyjaciółmi – i w tej perspektywie się sprawdza.
Poziom skomplikowania zagadek nie jest wysoki. Wszystkie odpowiedzi są logiczne, można na nie wpaść bez większego wysiłku. Najtrudniejsze zadanie w grze również potraktowane zostało w sposób nietypowy – wystarczy zagadnąć o nie mądrego Gurrę. Jeśli ktoś będzie wolał rozwiązać ją samemu – proszę bardzo. To tylko opcja. Najwięcej problemów może wyniknąć raczej z niemożności wykonania jakiejś czynności. Nagle może okazać się, że opcje dialogowe się wyczerpały, każdy przedmiot został już użyty na czym się tylko dało, a postępów brak. Sztuczka polega na tym, że czasem trzeba się cofnąć, bo po zobaczeniu czegoś nowego komuś jednak odblokował się nowy temat do rozmowy. Nie zawsze można na to wpaść tak szybko, ale ani odległości, ani liczba przedmiotów nie powinny być przeszkodą w pokonywaniu zastojów. To tak w zasadzie kwestia czasu.
Frasse and the Peas of Kejick nie jest oszałamiająca pod względem oprawy. Zarówno muzyka, jak i grafika są co najwyżej przyzwoite. Ta pierwsza przygrywa przez cały czas, ale nie jest to coś specjalnego. Przyczepić się nie mam do czego – i niech tak zostanie. W roli tła spełnia oczekiwania. Z kolei część wizualna prezentuje się nieco inaczej. Ręcznie rysowane lokacje są ładne – widać w nich kreski szkicowe, ale o to chodziło. W końcu klimat w grach jest najważniejszy, prawda? Dla kontrastu postacie nie są już tak dobre. Co prawda, nadal mamy tu do czynienia z ręczną robotą, ale ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Wygląda na to, że autor ma talent do ołówka, ale do myszki już nie. Tam, gdzie wymagana była animacja widać znaczny spadek – i „luźne” piksele. Nie jest źle – ale mogło być lepiej.
Czas spędzony z Frassem nie uważam za stracony – wręcz przeciwnie, podobało mi się. Gra nie jest może długa, ale na pewno warta uwagi. Dostarcza miłych wrażeń, a o to przecież w tym wszystkim chodzi. Jeśli chorobliwie nie znosisz przygodówek, to i tak nie spróbujesz. W przeciwnym wypadku – czy coś to zaszkodzi? Uważam, że nie ma nawet co pytać. Bardzo przyjemna gra, bez dwóch zdań.
Frasse to kudłaty stworek mieszkający na wysokim drzewie gdzieś w środku lasu. Jego sąsiadkami są pracowite pszczoły, a przez dziurę w koronie widać wielką wodę i odległą wyspę. Żyć nie umierać. Zwłaszcza, że gałąź jest wygodna. Ale wspomniane owady nie są jedynymi znajomymi naszego ludzika – jest jeszcze inna postać, zielony Gurra zamieszkujący pobliską jaskinię. Przygoda zaczyna się niepozornie. Dosłownie – dzień jak co dzień. Pojawiamy się pod domem jakby nigdy nic (intra nie uświadczymy). Bo i nic nie zapowiadało dalszych wydarzeń.
Próba odwiedzenia przyjaciela kończy się niepowodzeniem – blok skalny zablokował wejście. To nie koniec niespodzianek. Na ścieżce leży jakaś kartka papieru. Po bliższych oględzinach okaże się, że jest to ogłoszenie. Sam król wyznaczył nagrodę dla śmiałka, który przyniesie mu legendarny groch z wyspy Kejick (tak, to ta z „okna”). Ponoć jest to sprawa najwyższej wagi – chodzi bowiem o bezpieczeństwo narodowe. Wielka nagroda przeznaczona dla znalazcy nie jest czymś ważnym dla naszego bohatera – postanawia podjąć wyzwanie dla przygody. Gdyby każdy był taki sam...
Pierwsze kroki skierujemy jednak w innym kierunku – wyspa może poczekać, przyjaciel w potrzebie. Zorganizowanie pomocy okaże się trudniejsze niż można się było spodziewać – ale to i tak nie problem. Rozwiązanie tej zagadki było miłą niespodzianką. Już wcześniej zwróciłem uwagę na ten element, ale tu nie miałem już wątpliwości. Frasse and the Peas of Kejick aż tryska humorem! Wystarczy przyglądać się obiektom mijanym podczas wędrówki – komentarze są przezabawne. Dla przykładu gdy spróbujemy porozmawiać z... oknem. Lub dywanikiem. Żarty naprawdę są na poziomie. Ale to nie wszystko – uwolniony towarzysz dołączy do nas i od tej chwili będziemy podróżować w dwie osoby. Po przełączeniu postaci będziemy mogli delektować się jego inteligentnymi wypowiedziami. Oczywiście nie jest to poziom encyklopedyczny – ale taki swojski, przyjazny dla gracza. Dyskusje, które wywiążą się pomiędzy Gurrą i Frassem jeszcze bardziej potęgują efekt komiczny – brawo!
Jak już wspomniałem, postacie są dwie. Warto teraz powiedzieć coś o interfejsie, rzeczy jak nie najważniejszej, to przynajmniej bardzo ważnej dla przygodówek. Komendy (zobacz, porozmawiaj, akcja) dostępne są z menu wywoływanego kliknięciem. Jest ono miniaturą aktywnego podróżnika. Wygląda to bardzo ładnie i podtrzymuje klimat produkcji. Co warte jest odnotowania, z racji swojego „stworowego” charakteru bohaterów inny będzie też zestaw czynności. O ile Frasse jest, powiedzmy, humanoidem (jedynie małym i futrzastym), to Gurra jest kimś (czymś?) zupełnie innym. Przypomina skrzyżowanie żaby i ślimaka bez rąk i skorupy. Zamiast tego natura wyposażyła go w silne nogi, więc akcję „użyj” zastąpiło „kopnij”. Dość nietypowe, ale jak się okaże – trafione. Co następuje, tylko ten pierwszy będzie mógł manipulować przedmiotami (m.in. podnosić je). Wymusi to współpracę – ale za trudno nie będzie, zapewniam.
Kolejna różnica polega na możliwości rozmowy. Gurra z racji swojego intelektu ma zdecydowanie więcej do powiedzenia. Zaczynając dialog tą postacią otrzymamy możliwość wyboru zagadnienia, które chcemy poruszyć. Te z kolei zależne są od naszej wiedzy – nie pogadamy przecież o czymś, o istnieniu czego nawet nie słyszeliśmy. Pojawienie się nowego tematu sygnalizowane jest ikoną w prawym górnym rogu, więc warto obserwować to miejsce. Niebieski Frasse może i jest na tym polu jakoś dyskryminowany (głupi to on nie jest, ale dopiero na koniec się rozkręci), ale nie jest tak źle. W końcu to on dzierży plecak – a o jego zawartości też można się czegoś dowiedzieć poprzez używanie jej na potencjalnym rozmówcy. Zabieg ten służyć ma zachowaniu proporcji w kierowaniu przyjaciółmi – i w tej perspektywie się sprawdza.
Poziom skomplikowania zagadek nie jest wysoki. Wszystkie odpowiedzi są logiczne, można na nie wpaść bez większego wysiłku. Najtrudniejsze zadanie w grze również potraktowane zostało w sposób nietypowy – wystarczy zagadnąć o nie mądrego Gurrę. Jeśli ktoś będzie wolał rozwiązać ją samemu – proszę bardzo. To tylko opcja. Najwięcej problemów może wyniknąć raczej z niemożności wykonania jakiejś czynności. Nagle może okazać się, że opcje dialogowe się wyczerpały, każdy przedmiot został już użyty na czym się tylko dało, a postępów brak. Sztuczka polega na tym, że czasem trzeba się cofnąć, bo po zobaczeniu czegoś nowego komuś jednak odblokował się nowy temat do rozmowy. Nie zawsze można na to wpaść tak szybko, ale ani odległości, ani liczba przedmiotów nie powinny być przeszkodą w pokonywaniu zastojów. To tak w zasadzie kwestia czasu.
Frasse and the Peas of Kejick nie jest oszałamiająca pod względem oprawy. Zarówno muzyka, jak i grafika są co najwyżej przyzwoite. Ta pierwsza przygrywa przez cały czas, ale nie jest to coś specjalnego. Przyczepić się nie mam do czego – i niech tak zostanie. W roli tła spełnia oczekiwania. Z kolei część wizualna prezentuje się nieco inaczej. Ręcznie rysowane lokacje są ładne – widać w nich kreski szkicowe, ale o to chodziło. W końcu klimat w grach jest najważniejszy, prawda? Dla kontrastu postacie nie są już tak dobre. Co prawda, nadal mamy tu do czynienia z ręczną robotą, ale ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Wygląda na to, że autor ma talent do ołówka, ale do myszki już nie. Tam, gdzie wymagana była animacja widać znaczny spadek – i „luźne” piksele. Nie jest źle – ale mogło być lepiej.
Czas spędzony z Frassem nie uważam za stracony – wręcz przeciwnie, podobało mi się. Gra nie jest może długa, ale na pewno warta uwagi. Dostarcza miłych wrażeń, a o to przecież w tym wszystkim chodzi. Jeśli chorobliwie nie znosisz przygodówek, to i tak nie spróbujesz. W przeciwnym wypadku – czy coś to zaszkodzi? Uważam, że nie ma nawet co pytać. Bardzo przyjemna gra, bez dwóch zdań.
KOMENTARZE