Grywalność!
Udane powielenie starych schematów
Ogrom możliwości
Strona graficzna
INFORMACJE
Gatunek: RPG
Licencja: freeware
Data wydania: 2008
Pobrań: 1516
Producent: Viriatha
Wymagania sprzętowe:
brak danych
brak danych
Dodatkowe opcje:
Rekordy online
Rekordy online
Język: Angielski
TAGI
INNE Z TEMATU
Elona
OCEŃ
Historia dodania Elony na VG jest dosyć skomplikowana. Najpierw usunąłem ją z listy gier do zrecenzowania. Potem Eugen zrugał mnie, mówiąc, że to bardzo dobra produkcja. Od biedy odpaliłem ją na chwile i zostawiłem w panelu. Minęło jakieś parę miesięcy, a ja uruchomiłem Elonę po raz drugi...
Sam zastanawiałem się do jakiego podgatunku cRPG mam zaliczyć ten tytuł. Zdecydowałem się jednak na roguelike i pod tym kontekstem będę go opisywał. Oczywiście odbiór tego jest sprawą jak najbardziej indywidualną, ale myślę, iż większość z was zgodzi się z moimi założeniami, bo już tworząc postać, starym wyjadaczom przypomną się znaki ASCII. Po otwarciu ekranu łapie nas niezły zonk. Rogalik z grafiką! A więc w klimatycznym menu zaczynamy tworzyć naszego herosa, który kiedyś być może podbije świat i zjedna sobie lud swoimi zacnymi czynami. Jak na porządnego Dungeon Crawla przystało, Eternal League of Nefia posiada sporo klas, statystyk i umiejętności, a co za tym idzie - kombinacji do przetestowania. Na koniec przyjdzie nam wybrać swój wygląd i już można brać się za zabawę w bohatera.
Początki jak zawsze bywają trudne. Naszą przygodę zaczynamy w domku, gdzie odbywamy swego rodzaju trening. Poruszę teraz bardzo ważną kwestię. Jeśli chcecie grać dalej, nie przechodźcie go! Zniechęcicie się tak jak ja za pierwszym razem. Wtajemniczeni już pewnie wiedzą o co chodzi. O sterowanie, które jest tradycyjne, czyli lekko mówiąc - trudne do opanowania. Prawie wszystkie klawisze odpowiadają za jakąś czynność, więc nauczenie się tego wszystkiego zajmuje trochę czasu. Lepiej rozpracowywać to na bieżąco i jednocześnie czerpać przyjemność z gry. Kiedy zrobicie to od razu, nie ma szans abyście się połapali.
Ok, pierwsze lody przełamane. Powoli zaczynamy to jakoś ogarniać. Czas opuścić rodzinne strony i wyruszyć w podróż. Z reguły pierwsze kroki w takich momentach kierujemy do miasta i tak też się dzieje. Po wejściu na teren osady znowu łapie nas zonk. Otóż przyłącza się do nas... zwierzę (pachnie ADOM'em, co?). Całe to niesłychane uniwersum żyje swoim życiem! W każdej miejscowości są inni bohaterowie, ludzie, problemy i tak dalej. Co najbardziej cieszy, wszędzie możemy wtrącić swoje trzy grosze! I to dosłownie, bo autor dał nam np. możliwość inwestowania w sklepy. My wkładamy gotówkę i albo ona nam się zwróci, albo nie. No ale trzeba ją mieć, więc zacznę przenosić tą recenzję na właściwsze tory. Zadania z reguły wywieszone są na tablicy ogłoszeń. Posiadają znaczniki trudności, dzięki czemu będziemy mogli wybrać coś, co przy niewielkim wysiłku przyniesie zysk (taak, jasne). Po wybraniu questa przenosimy się do zleceniodawcy, który przedstawia nam swoje oczekiwania. Misje są różne. Znajdzie się oczywiście miejsce dla klasyki, więc będziemy zabijać potwory, bronić kobiet przed ich byłymi partnerami, zbierać składniki do tajnych mikstur itp. Trafią się także całkowicie odjechane pomysły, jak rozkręcenie imprezy czy żniwa. Wydawałoby się proste, lecz nijak to się ma do rzeczywistości. Głupie zbieranie plonów może doprowadzać do szału, ponieważ wykopanie czegoś zajmuje kilka tur, a wokół nas kręci się pełno stworzeń chcących nam przeszkodzić.
Ten chory poziom trudności jest niwelowany po części przez system jaki został zastosowany. W przypadku porażki nie giniemy, lecz tracimy tylko kilka punktów sławy. Mówiłem "po części", bo jeśli umrzemy gdzieś na pustkowiu, jedyne co nam pozostaje to wpisać ostatnie słowa jakie wydamy przed agonią. Co do potworów... Tych jest oczywiście mnóstwo i potyczki z nimi przebiegają również tak jak w innych lochopełzaczach - czyli runda po rundzie. Bardzo fajnie natomiast prezentują się podziemia. Na mapie jest ich pełno i podchodząc widzimy adnotacje, dotyczącą jego stopnia trudności, przez co wiemy mniej więcej, co może czaić się w środku. Na ostatnim poziomie czeka na nas Dungeon Master, czyli boss, z którym można walczyć tylko raz. Jeśli wygramy, otrzymujemy nagrodę, jeśli nie, cała lokacja znika i nie mamy możliwości powrotu do niej. Cóż, z drugiej strony teoretyczna możliwość jest, ale my nie oszukujemy i nie kopiujemy save'ów, prawda?
Zapomniałem napisać o drugim środku płatniczym, jakim są platynowe monety. Otrzymujemy je tylko i wyłącznie za specjalne osiągnięcia. Przeznaczane są przez nas na opłatę nauczycieli, którzy uczą nas nowych, specjalnych zdolności. Pora powiedzieć teraz co nieco o geografii świata, w którym przyszło nam toczyć swoje zmagania. Będę teraz strasznie przewidywalny i powiem to czego oczekujecie. Jest ogromny. Samo dotarcie do wszystkich zakamarków zajmuje wiele czasu, tym bardziej, że przecież musimy jeść, pić, spać. Nie daj boże, żeby w czasie podróży złapał nas śnieg albo deszcz, bo jeśli nie jesteśmy na takowe zjawiska natury przygotowani to kaplica. Mało tego, losowych eventów też jest dużo więc czasami zaczepi nas handlarz oferujący swoje usługi albo zgraja bandytów. Zresztą wydarzenia to też inna bajka. Swego czasu, polując i zbierając doświadczenie zakochał się we mnie rycerz i wszędzie za mną łaził... (cisza). Co jeszcze możemy robić w Elonie? Wszystko moi mili, dosłownie wszystko. Tak naprawdę nikt nie każe zostawać nam rycerzem albo magiem. Nie wszyscy stworzeni są do takich czynów, więc i profesja zwykłego podróżnika się znajdzie. Na dodatek dochodzą takie smaczki jak: możliwość wyboru bóstwa, startowania w wyborach miejskich, czyli poniekąd to, co widzieliśmy już kiedyś w ADOM'ie, Morii i innych rogalikach. Podobieństwa narzucają się same, ale grę zrobił przecież Japończyk, więc coś od siebie dorzucić musiał. Otóż, kiedy zobaczyłem możliwość zakupu... pistoletów maszynowych zamurowało mnie. To nie wszystko! Czasami na ulicy zaczepi nas... punk. Naprawdę nie wiem, co autor miał na myśli zamieszczając coś takiego. Na szczęście, nie rzuca to się tak bardzo w oczy, ale fakt pozostaje faktem. Mnie to się absolutnie nie podoba! A oto główny powód dla którego na początku odrzuciłem Elone...
Grafika to iście dalekowschodni styl, bo ściągnięta jest z RPG Makera. Na początku bardzo mi się to nie podobało, bo nie trawię RPGM. Jednak po dłuższym zastanowieniu, doszedłem do wniosku, że nie ma co narzekać. Skończyło się bowiem domyślanie co oznacza dana literka czy cyferka. Ogólnie nie jest źle i oprawa audio-wideo prezentuje się przyzwoicie. Mapy są bardzo dobrze zaprojektowane. Wiele na nich szczegółów i śmieci, które można podnieść. Cała otoczka, czyli menu, ekrany dialogów wyglądają przyzwoicie. Każdy rozmówca ma dodatkowo swój portret, więc nie trzeba aż nadto wysilać wyobraźni. Wprawdzie efekty specjalne, takie jak czary, wyglądają sztywno i nieładnie, ale jak już mówiłem wcześniej, bez sensu jest psioczyć na takie rzeczy w rogaliku.
Długo biłem się ze swoimi myślami. Ciężko wydać ocenę, grze, którą porównuje się do produkcji typu rogue. Jest tu bardzo dużo podobieństw, ale i bardzo dużo różnic. Jednak spoglądając na wartość merytoryczną, nie ma wątpliwości jaką notę wystawić. Autor naprawdę się postarał i stworzył coś nowego, co należy docenić. Zresztą, gracze na zachodzie i w Japonii, już to zrobili, ponieważ przygotowali specjalną wikipedię na temat Elony. To świadczy o jej dużej popularności. Jak będzie w Polsce? Szczerze mówiąc, nie spodziewam się rewolucji po lekturze tego tekstu, ale mam nadzieję, iż znajdą się fani w pełni popierający treść tej recenzji. Eternal League of Nefia to dzieło, więc werdykt jaki wydam, jest chyba oczywisty.
Sam zastanawiałem się do jakiego podgatunku cRPG mam zaliczyć ten tytuł. Zdecydowałem się jednak na roguelike i pod tym kontekstem będę go opisywał. Oczywiście odbiór tego jest sprawą jak najbardziej indywidualną, ale myślę, iż większość z was zgodzi się z moimi założeniami, bo już tworząc postać, starym wyjadaczom przypomną się znaki ASCII. Po otwarciu ekranu łapie nas niezły zonk. Rogalik z grafiką! A więc w klimatycznym menu zaczynamy tworzyć naszego herosa, który kiedyś być może podbije świat i zjedna sobie lud swoimi zacnymi czynami. Jak na porządnego Dungeon Crawla przystało, Eternal League of Nefia posiada sporo klas, statystyk i umiejętności, a co za tym idzie - kombinacji do przetestowania. Na koniec przyjdzie nam wybrać swój wygląd i już można brać się za zabawę w bohatera.
Początki jak zawsze bywają trudne. Naszą przygodę zaczynamy w domku, gdzie odbywamy swego rodzaju trening. Poruszę teraz bardzo ważną kwestię. Jeśli chcecie grać dalej, nie przechodźcie go! Zniechęcicie się tak jak ja za pierwszym razem. Wtajemniczeni już pewnie wiedzą o co chodzi. O sterowanie, które jest tradycyjne, czyli lekko mówiąc - trudne do opanowania. Prawie wszystkie klawisze odpowiadają za jakąś czynność, więc nauczenie się tego wszystkiego zajmuje trochę czasu. Lepiej rozpracowywać to na bieżąco i jednocześnie czerpać przyjemność z gry. Kiedy zrobicie to od razu, nie ma szans abyście się połapali.
Ok, pierwsze lody przełamane. Powoli zaczynamy to jakoś ogarniać. Czas opuścić rodzinne strony i wyruszyć w podróż. Z reguły pierwsze kroki w takich momentach kierujemy do miasta i tak też się dzieje. Po wejściu na teren osady znowu łapie nas zonk. Otóż przyłącza się do nas... zwierzę (pachnie ADOM'em, co?). Całe to niesłychane uniwersum żyje swoim życiem! W każdej miejscowości są inni bohaterowie, ludzie, problemy i tak dalej. Co najbardziej cieszy, wszędzie możemy wtrącić swoje trzy grosze! I to dosłownie, bo autor dał nam np. możliwość inwestowania w sklepy. My wkładamy gotówkę i albo ona nam się zwróci, albo nie. No ale trzeba ją mieć, więc zacznę przenosić tą recenzję na właściwsze tory. Zadania z reguły wywieszone są na tablicy ogłoszeń. Posiadają znaczniki trudności, dzięki czemu będziemy mogli wybrać coś, co przy niewielkim wysiłku przyniesie zysk (taak, jasne). Po wybraniu questa przenosimy się do zleceniodawcy, który przedstawia nam swoje oczekiwania. Misje są różne. Znajdzie się oczywiście miejsce dla klasyki, więc będziemy zabijać potwory, bronić kobiet przed ich byłymi partnerami, zbierać składniki do tajnych mikstur itp. Trafią się także całkowicie odjechane pomysły, jak rozkręcenie imprezy czy żniwa. Wydawałoby się proste, lecz nijak to się ma do rzeczywistości. Głupie zbieranie plonów może doprowadzać do szału, ponieważ wykopanie czegoś zajmuje kilka tur, a wokół nas kręci się pełno stworzeń chcących nam przeszkodzić.
Ten chory poziom trudności jest niwelowany po części przez system jaki został zastosowany. W przypadku porażki nie giniemy, lecz tracimy tylko kilka punktów sławy. Mówiłem "po części", bo jeśli umrzemy gdzieś na pustkowiu, jedyne co nam pozostaje to wpisać ostatnie słowa jakie wydamy przed agonią. Co do potworów... Tych jest oczywiście mnóstwo i potyczki z nimi przebiegają również tak jak w innych lochopełzaczach - czyli runda po rundzie. Bardzo fajnie natomiast prezentują się podziemia. Na mapie jest ich pełno i podchodząc widzimy adnotacje, dotyczącą jego stopnia trudności, przez co wiemy mniej więcej, co może czaić się w środku. Na ostatnim poziomie czeka na nas Dungeon Master, czyli boss, z którym można walczyć tylko raz. Jeśli wygramy, otrzymujemy nagrodę, jeśli nie, cała lokacja znika i nie mamy możliwości powrotu do niej. Cóż, z drugiej strony teoretyczna możliwość jest, ale my nie oszukujemy i nie kopiujemy save'ów, prawda?
Zapomniałem napisać o drugim środku płatniczym, jakim są platynowe monety. Otrzymujemy je tylko i wyłącznie za specjalne osiągnięcia. Przeznaczane są przez nas na opłatę nauczycieli, którzy uczą nas nowych, specjalnych zdolności. Pora powiedzieć teraz co nieco o geografii świata, w którym przyszło nam toczyć swoje zmagania. Będę teraz strasznie przewidywalny i powiem to czego oczekujecie. Jest ogromny. Samo dotarcie do wszystkich zakamarków zajmuje wiele czasu, tym bardziej, że przecież musimy jeść, pić, spać. Nie daj boże, żeby w czasie podróży złapał nas śnieg albo deszcz, bo jeśli nie jesteśmy na takowe zjawiska natury przygotowani to kaplica. Mało tego, losowych eventów też jest dużo więc czasami zaczepi nas handlarz oferujący swoje usługi albo zgraja bandytów. Zresztą wydarzenia to też inna bajka. Swego czasu, polując i zbierając doświadczenie zakochał się we mnie rycerz i wszędzie za mną łaził... (cisza). Co jeszcze możemy robić w Elonie? Wszystko moi mili, dosłownie wszystko. Tak naprawdę nikt nie każe zostawać nam rycerzem albo magiem. Nie wszyscy stworzeni są do takich czynów, więc i profesja zwykłego podróżnika się znajdzie. Na dodatek dochodzą takie smaczki jak: możliwość wyboru bóstwa, startowania w wyborach miejskich, czyli poniekąd to, co widzieliśmy już kiedyś w ADOM'ie, Morii i innych rogalikach. Podobieństwa narzucają się same, ale grę zrobił przecież Japończyk, więc coś od siebie dorzucić musiał. Otóż, kiedy zobaczyłem możliwość zakupu... pistoletów maszynowych zamurowało mnie. To nie wszystko! Czasami na ulicy zaczepi nas... punk. Naprawdę nie wiem, co autor miał na myśli zamieszczając coś takiego. Na szczęście, nie rzuca to się tak bardzo w oczy, ale fakt pozostaje faktem. Mnie to się absolutnie nie podoba! A oto główny powód dla którego na początku odrzuciłem Elone...
Grafika to iście dalekowschodni styl, bo ściągnięta jest z RPG Makera. Na początku bardzo mi się to nie podobało, bo nie trawię RPGM. Jednak po dłuższym zastanowieniu, doszedłem do wniosku, że nie ma co narzekać. Skończyło się bowiem domyślanie co oznacza dana literka czy cyferka. Ogólnie nie jest źle i oprawa audio-wideo prezentuje się przyzwoicie. Mapy są bardzo dobrze zaprojektowane. Wiele na nich szczegółów i śmieci, które można podnieść. Cała otoczka, czyli menu, ekrany dialogów wyglądają przyzwoicie. Każdy rozmówca ma dodatkowo swój portret, więc nie trzeba aż nadto wysilać wyobraźni. Wprawdzie efekty specjalne, takie jak czary, wyglądają sztywno i nieładnie, ale jak już mówiłem wcześniej, bez sensu jest psioczyć na takie rzeczy w rogaliku.
Długo biłem się ze swoimi myślami. Ciężko wydać ocenę, grze, którą porównuje się do produkcji typu rogue. Jest tu bardzo dużo podobieństw, ale i bardzo dużo różnic. Jednak spoglądając na wartość merytoryczną, nie ma wątpliwości jaką notę wystawić. Autor naprawdę się postarał i stworzył coś nowego, co należy docenić. Zresztą, gracze na zachodzie i w Japonii, już to zrobili, ponieważ przygotowali specjalną wikipedię na temat Elony. To świadczy o jej dużej popularności. Jak będzie w Polsce? Szczerze mówiąc, nie spodziewam się rewolucji po lekturze tego tekstu, ale mam nadzieję, iż znajdą się fani w pełni popierający treść tej recenzji. Eternal League of Nefia to dzieło, więc werdykt jaki wydam, jest chyba oczywisty.
KOMENTARZE
Pawcio
+0
2009-07-26 20:19:03
To, ze jesli skupisz sie na duperelach, czyli na obsludze i klawiszologii, nie poznasz tego niesamowitego swiata. Czytaj recki, a nie je przegladaj:)
Ice4sugar
+0
2009-07-26 19:02:38
UWAGA: Posiadacze notebooków po wyłączeniu tej gry będą mieli zamienione litery na cyferki. (m=0 itd.). Żeby to naprawić trzeba:
1. podłączyć klawiaturę za pomocą USB.
2. Wyłącz Num Lock (Na 100% jest włączony bo na tym jest błąd)
3. Zrobione
1. podłączyć klawiaturę za pomocą USB.
2. Wyłącz Num Lock (Na 100% jest włączony bo na tym jest błąd)
3. Zrobione
Ice4sugar
+0
2009-07-26 16:10:54
turtorialu :/
Ice4sugar
+0
2009-07-26 16:07:29
Co jest tu tak złego w turtoialu, że jesteś za jego omijaniem? Cel - zdobądź 3 miliony?
Gość
+0
2009-07-26 01:36:58
Pamiętam jak swego czasu spędzałem całe dnie tłukąc w Elone. Zdarzyło mi się w tej grze dość sporo fajnych (czasem też dramatycznych) sytuacji, przez co miło wspominam te czasy. Minusem dla nie których może być klawiszologia (jak to w rogalach), oraz z czasem zmęczenie ciągłą walką z zarazą.
(1) Poprzednia 1 2