Win98+/MacOS X 10.4+/Linux, procesor 1,8GHz+, 256MB RAM, karta 3D
Rekordy online
Eschalon: Book I
Budzisz się w zupełnie obcym pomieszczeniu, nie pamiętając, jak się tam znalazłeś, ani nawet kim jesteś, po czym wyruszasz w świat, aby odkryć tajemnicę własnej przeszłości. Brzmi znajomo? Co prawda nie jest to Planescape: Torment, ale też może być miło, zwłaszcza że Eschalon: Book I uzyskał tytuł 2007 Indie RPG of the Year na dwóch różnych serwisach.
Muszę przyznać, że już od pierwszych chwil po uruchomieniu gry, Eschalon wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie. Wyjątkowo ładnemu menu i ciekawemu systemowi tworzenia postaci towarzyszy ładna muzyka. Wybieramy po jednej z pięciu opcji w takich kategoriach, jak pochodzenie, wyznanie czy klasa postaci, a na podstawie zestawienia dwóch ostatnich gra dobiera nazwę dla profesji naszego bohatera, co daje 25 kombinacji, na przykład pasterza, paladyna, barda lub nekromantę. Do tego, dość typowo dla gatunku, za pomocą osobnych pul punktów możemy rozwinąć cechy główne oraz umiejętności. Co do cech głównych, trochę drażni konieczność losowania wartości wyjściowych. Wybrawszy wpierw profil postaci, możemy nawet parę minut generować kolejne wyniki zanim najwyższe wartości uzyskają te cechy, których potrzebujemy najbardziej. Poza tym płeć nie podlega jakiejkolwiek dyskusji – opowieść obraca się wokół mężczyzny i kropka.
Pozostaje tylko nadać postaci imię oraz wybrać jeden z gotowych portretów i możemy ruszać w świat przygód.
Eschalon jest grą całkowicie turową w rzucie izometrycznym. Absolutnie nic nie dzieje się tu bez „przyzwolenia” gracza – cały świat pozwala sobie na wykonanie kroku naprzód dopiero kiedy podejmiemy jakąkolwiek akcję, nawet jeśli będzie to stanie w miejscu. Z wszelkimi obiektami – nieważne, czy chodzi o potwory, czy drzwi – interakcję podejmujemy za pomocą zwykłego kliknięcia lewym przyciskiem myszy lub z wciśniętym shiftem w przypadku akcji innych niż domyślna (np. próba wyważenia drzwi zamiast pociągnięcia za klamkę). Przemieszczanie się po świecie jest niezbyt wygodne – w zależności od pozycji na ekranie względem bohatera (ten zawsze idealnie na środku) kursor myszy zmienia się w strzałkę reprezentującą jeden z ośmiu kierunków i od tego, gdzie klikniemy, zależy, w którą stronę bohater pójdzie. Prowadzi to do takich sytuacji, że trzeba się czasami zdrowo myszką namachać, żeby dojść do celu, zwłaszcza w lasach, gdzie zdarza się omyłkowo utknąć między kilkoma drzewami, co zmusza do wykonania szerokiego łuku myszką na ekranie, celem powrotu na właściwą ścieżkę. Także z klikaniem obiektów, mimo, zdawałoby się, najprostszego możliwego rozwiązania, zdarzają się problemy. Otóż niektóre są dość małe – zbieranie pochodni ze ścian wymaga niezłej precyzji w operowaniu myszką. Do tego zdarzają się komplikacje w walce – dość regularnie zdarzało mi się zaatakować nie tego przeciwnika, którego chciałem, lub po prostu przespacerować się parę pól obok (wystawiając się tym samym na dodatkowe ciosy), bo kursor drgnął o dwa piksele.
Fabułę gry odkrywamy za pośrednictwem zarówno dialogów, jak i znajdowanych tu i tam źródeł pisanych. O ile cała historia o świecie ogarniętym wojną z potwornymi sługami podziemnych krasnali nie jest moim zdaniem zbyt porywająca, to środki jej przekazu (jak i opisy niektórych miejsc) są całkiem nieźle napisane. Z przyjemnością czytałem zbierane po drodze książki o mitologii przedstawionego świata, sposób wypowiedzi postaci niezależnych daje konkretne wyobrażenie o ich osobowościach.
Nie mogę nie wspomnieć, że gra jest dość trudna. W przeciwieństwie do większości przedstawicieli gatunku, Eschalon nie wciska nam w ręce mikstur leczniczych przy każdej okazji. Znaleźne się trafiają bardzo rzadko, a sklepowe swoje kosztują, więc trzeba korzystać z nich bardzo ostrożnie. Alternatywną metodą regeneracji zdrowia jest odpoczynek. Ten, mimo że darmowy, też nie jest idealnym rozwiązaniem. Pełna odnowa swoje trwa, a przeciwnicy nie tkwią w miejscu – im dłużej śpimy, tym większą mamy pewność, że ktoś będzie chciał nas świeżo odzyskanych punktów życia pozbawić. Wyrasta tu jednak pewien absurd – ewidentnie to, co nas we śnie napada, zależy nie od tego, gdzie się obecnie znajdujemy, lecz od naszego poziomu doświadczenia. Trafimy po drodze w miejsca, gdzie żadni ludzie się nie zapuszczają, na przykład jaskinia ogromnych os czy wioska krwiożerczych goblinów. O, przepraszam... żadni? Oczywiście bandyci nie odpuszczą okazji i zakradną się w każde, nieważne jak niebezpieczne, miejsce, gdzie może się znajdować śpiący poszukiwacz przygód. Skoro ewidentnie nie boją się niczego i jest ich tak wielu (zdarza się podczas jednego postoju wytłuc kilkunastu napadaczy w „porcjach” po 3-5), to czemu nie mogą się dranie zmobilizować i wygrać tej przeklętej wojny?
Jak wcześniej wspomniałem, muzyka jest w grze bardzo dobra – doskonale współtworzy klimat świata miecza i magii. Najlepszą rekomendacją jest chyba fakt, że słucham jej w trakcie pisania tej recenzji. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że jest to najmocniejsza strona całej gry.
Efekty dźwiękowe i grafika niestety nie są już tak dobre, choć też reprezentują całkiem solidny poziom. W kwestii wizualnej przyczepiłbym się tylko animacji wody, której twórca zdawał się zakładać, że woda w grze będzie płynąć tylko w jedną stronę. Przez to zachowuje się ona jakkolwiek realistycznie tylko na niektórych odcinkach rzek, a czasami zobaczymy fale przemieszczające się poprzecznie względem strumienia.
Ostatecznie stwierdzam, że gra jest dobra, ale nie pozbawiona garści dziwactw. Mnie osobiście nie przypadła do gustu, ale może dlatego, że wychowałem się raczej na takich tytułach, jak pierwsze dwa Fallouty, a nie przytaczane przez twórców na oficjalnej stronie gry serie Ultima, Wizardry oraz Might & Magic. Eschalona polecam wszystkim tym, którzy od RPGa oczekują raczej wyzwania, niż porywającej opowieści.
za to 2 musze jeszcze saprawdzic, no i czekam jak im wyjdzie 3 ogolnie silnik jest super, dostajemy oldschoolowego RPG ale jednak wywazenie gry troche im nie wyszlo a szkoda.
1