Kiedy pierwszy raz zasiadłem za Highway Pursuit od razu przypomniały mi się czasy z okresu Comodore 64. Pojawiła się łezka w oku, a gra tak bardzo potrafiła przyciągnąć do monitora, że świat rzeczywisty znikał na kilka godzin na rzecz wirtualnego. Niestety, mimo sukcesu wyżej wspomnianej produkcji, nikt długo nie podejmował się jej kontynuowania. W końcu nadszedł ten dzień, w którym miało się stać to, na co długo zapewne wielu z nas czekało – powstał klon o nazwie KGB Hunter.  Ciężarówka nagle hamuje na autostradzie, otwierają się tylne drzwi i ze środka wyjeżdża sportowy samochód z tajniakiem za kierownicą. Sprawa jest prosta, trzeba wykończyć kilku agentów KGB. Jadąc cały czas przed siebie, zostajemy poinformowani o znajdującym się blisko nas wrogu. W tedy należy przygotować broń i czekać. Nagle pojawia się, strzelamy w kierunku opancerzonego samochodu, on nie pozostaje dłużny i także ładuje w nas ołowiem. Jakimś cudem udaje się go pokonać i gdy nadchodzi należyta radość, zostaje ona popsuta przez migającą informację o kolejnych bossach do wykończenia. Ale nie ma się co martwić, po drodze mijają nas ciężarówki z nową bronią, pancerzem oraz apteczkami, wystarczy tylko owe ciężarówki zniszczyć i już można wyruszać na kolejną potyczkę.  Cała gra podzielona jest na misje, których w sumie jest kilkanaście. W gruncie rzeczy nie różnią się one niczym od siebie, a główne zadanie ogranicza się praktycznie tylko do niszczenia obcych wozów. Zasługująca na pochwałę jest całkiem niezła oprawa graficzna. Bardzo ładnie zostały wykonane krajobrazy i nie z gorsza same samochody. W tle przygrywa wpadająca, choć odrobinkę za cicha i przytłumiona przez dźwięki strzałów i wybuchów, muzyka.  W opisywanej produkcji brakuje dwóch ważnych rzeczy, jakie posiadał Highway Pursuit, jest to prędkość, zamieniona na korki uliczne, co trudno nazwać pozytywem, oraz przede wszystkim grywalność, której niestety tutaj trochę brakuje. Niewymagającym graczom może się spodobać, reszcie proponuję jednak o wiele lepszy oryginał.