Gdy Niebezpieczny Rick (znany za granicą jako Rick Dangerous) utknął w jakiejś gwatemalskiej świątyni, jego brat Lao natychmiast ruszył na ratunek. Żeby odnaleźć członka rodziny, musi przemierzyć po kolei wszystkie naszpikowane pułapkami komnaty. Czy uda mu się dotrzeć do końca?
Lao's Quest to gra wzorowana na wspomnianym wcześniej Rick Dangerous - grze platformowej z 1989 roku, w której bohater, niczym Indiana Jones, przemierza zapomniane lochy, jaskinie i świątynie. W produkcji Scorpion Software nie jest inaczej. Każda niepowołana dusza, która spróbuje przebyć niebezpieczną trasę, spotka się z setkami pułapek. Są wyłaniające się ze ściany kolce, zatrute strzałki, toczące się głazy, znikająca podłoga, zamykająca się ściana... długo by wymieniać. A do tego tajemnic świątyni bronią tubylcy i nietoperze. Na szczęście co jakiś czas można znaleźć garść nabojów do pistoletu lub skrzynkę dynamitu. Nierzadko trzeba będzie opracować skuteczny plan działania, by przejść dalej. Na szczęście Lao jest nieśmiertelny - kiedy wpadnie w pułapkę zaczyna przygodę na początku planszy jak gdyby nigdy nic. Czasem zdarzy się wrócić wcześniej, ale tylko dlatego, by mieć możliwość zaopatrzenia się w broń.
Lao's Quest nie ma nic z czym można się zmierzyć. Prędzej czy później na każdą komnatę znajdzie się sposób, brak skończonej liczby żyć czy chociażby czasu, określającego poziom zaawansowania gracza, powoduje, że ta sympatyczna platformówka szybko się nudzi. Przy monitorach dłużej wytrzymają tylko zwolennicy klimatów retro - zarówno grafika jak i dźwięk przypominają o minionej już epoce. Ale może ktoś zechce do niej wrócić.