Internet/LAN, Rekordy online
Microsoft Flight (2012)
Decyzja, żeby przekształcić Microsoft Flight Simulator w produkt free-to-play i to na dodatek przyjazny dla zwykłego śmiertelnika, była na tyle odważna, że wielu fanów latania ze łzami w oczach żegnało kultową serię.
Nie bez powodu. Brak słowa "Simulator" w tytule jest kluczowy. Zamiast sandboxa z wiernie odwzorowanymi maszynami, mamy (wreszcie?) pełnoprawną grę. Łatwiejszą w obsłudze, bardziej zręcznościową, ale zarazem piekielnie grywalną i wciągającą.
Na każdym kroku widać, że pewne elementy usunięto kosztem dodania innych. Zamiast całego świata, możemy latać tylko po Hawajach, ale za to czeka tu na nas mnóstwo misji i wyzwań. Oprawa graficzna jest znacznie mniej szczegółowa niż w poprzednich częściach, jednak dzięki temu udało się zauważalnie obniżyć wymagania sprzętowe. Wiele dodatków trzeba sobie dokupić za prawdziwą gotówkę, jednak dzięki temu podstawkę udostępniono bezpłatnie. I tak dalej…
Nie będziemy ukrywać: zmiany proponowane przez Microsoft są drastyczne, ale prawdopodobnie niezbędne, aby uratować markę. Mnie jednak nowy Flight bardzo przypadł do gustu. Już po kilku minutach wykonałem swoje pierwsze – udane! – lądowanie, gdy przyjemny głos narratorki zapoznawał mnie z tajnikami prowadzenia maszyny. Misje są dość ciekawe, a liczne wyzwania pozwalają przećwiczyć nabyte umiejętności. Nie zapomniano też o osiągnięciach, nagrodach i zdobywaniu kolejnych poziomów doświadczenia przez wirtualnego pilota.
Ciekawym typem zadań są Aerocaches. To rozsiane po całych Hawajach złote żetony. Cały problem w tym, że ich lokalizacja została tylko opisana, ale nie zaznaczona na mapie. Żeby osiągnąć sukces, będziesz musiał nie tylko dobrze poznać wszystkie wyspy, ale też poszukać informacji w Google.
Niestety, choć latanie jest stosunkowo proste i przyjemne, gra cierpi na brak różnorodności. W zasadzie mamy pod sobą tylko dwie tekstury: wodę i tereny zielone, co jakiś czas poprzecinane lotniskami. Nie postarano się ani o odwzorowanie miast, ani o zaludnienie wysp czymkolwiek żywym. To, co stanowiło o sile Flight Simulatora – wolność i wybór – w tej grze zwyczajnie nie istnieje.
Dlaczego więc aż 4/5? Bo mimo wszystkich wad i niedociągnięć, nie byłem w stanie oderwać się od sterów przez wiele godzin. Poza tym głęboko liczę, że Microsoft będzie sukcesywnie rozwijać tę produkcję – i to nie tylko poprzez DLC. Rzadko mówię to tej firmie, ale niech będzie: macie u mnie kredyt zaufania. ;)