Samhain to celtycki prekursor obchodzonego obecnie Dnia Wszystkich Świętych lub Halloween (w USA). To właśnie w tym czasie główny bohater gry został oskarżony przez druidów o to, że jego ciało opętał zły duch. Bez zbędnych ceregieli, ducha trzeba przegonić, a nic nie daje lepszych efektów niż ogień. Ale kto by chciał zostać spalonym na stosie? Jedyna nadzieja to dostanie się do świątyni Druidów i wyciągnięcie Świętego Ognia, bowiem dokonać tego może jedynie osoba niewinna.

 Pierwsze co rzuca się w oczy to bardzo ładna grafika, chociaż przedstawiona w niskiej rozdzielczości. Również muzyka i efekty dźwiękowe przedstawiają się lepiej niż znośnie. Niestety, sama oprawa nie wystarczy do stworzenia gry, w którą ludzie będą się zagrywali. Fabuła co prawda jest, ale na wykonanie głównego zadania wystarczy niecała godzina. W ciągu tego czasu trzeba będzie przy pomocy noża lub czarów (o ile bohater znajdzie magiczną księgę) pokonywać napotkanych druidów, kruki, nietoperze i krwiożercze ogary. Otoczenie także nie będzie przychylne - co chwila jakieś kolce czy przepaście. Irytujący jest fakt zbierania monet, które można wydobyć ze skrzyń lub przeciwników. Tylko nie za bardzo wiem do czego mają służyć, bo grę skończyłem bez ich wykorzystywania.

 Mam wrażenie, że Samhain jest grą do zaliczenia. Ściągnąć, przejść, odinstalować. To może lepiej w ogóle nie pobierać? Tylko jeśli nie lubicie klasycznych platformówek. W przeciwnym razie, te kilkadziesiąt minut zostanie spędzonych na dobrej zabawie.