dosyć grywalna
styl graficzny rodem z Atari
brak jakiegokolwiek dźwięku
INFORMACJE
Gatunek: Platformowe
Licencja: freeware
Data wydania: 2007
Pobrań: 259
Producent: Daniel-David Guertin
Wymagania sprzętowe:
Dodatkowe opcje:
Rekordy online
Rekordy online
Język: Angielski
TAGI
INNE Z TEMATU
Sunset Runner
OCEŃ
Kiedyś gry nie miały skomplikowanej fabuły. Cele były jasne jak halogenowa żarówka – trzeba było ocalić damę w opałach (Mario, Zelda, Double Dragon) , pokonać złego geniusza, który chce podbić świat (Mega Man) , zabić potwora (Castlevania) czy kosmitów (Metroid) . Mimo to nikt nie narzekał na brak złożoności i zaskakujących zwrotów akcji (no dobra, płeć Samus była dosyć zaskakująca) . Czasy jednak się zmieniły i wymagamy coraz więcej, co widać chociażby po czwartej części Grand Theft Auto, gdy porównamy ją z „jedynką”. Stare rozwiązania zdają się jednak wracać – achievementy są częściowym rozwinięciem highscore’ów , a wiele gier z Xbox Live Arcade czy Playstation Network to dzieci klasycznych platformówek z lat 80’ i 90’. Młodsi gracze coraz bardziej interesują się w co to tam się grało w czasach, gdy ich rodzice chodzili do przedszkola czy podstawówki (no cóż, może jeszcze nie, ale te czasy nadchodzą) i rośnie popyt na granie w stylu retro. Na rynku tytułów freeware jest masa remake’ów, klonów czy oryginalnych produkcji robionych tak, by wyglądały oldschoolowo. Jedną z nich jest Sunset Runner.
W retrogamingu nie ma nic bardziej klasycznego niż Atari, 2600 mówiąc dokładnie. Nie potrafię dokładnie stwierdzić czy autor wzorował się na jej możliwościach graficznych czy nie, ale dla mnie jest Sunset Runner jest najbliższe właśnie tej konsoli. Celem gry jest uratowanie swojego związanego na torach „najlepszego przyjaciela” (nie dodałem tych cudzysłowów, są one w opisie) przed pędzącym pociągiem. Sprawa jest utrudniona, ponieważ stoimy na jego dachu, a przed nami jest masa znaków (a przynajmniej sądzę, że są znakami, równie dobrze mogą to być światła) , które musimy omijać – uchylając się lub skacząc nad nimi. Na dodatek czasami zdarza się, że będziemy przejeżdżać pod tunelem, a każdy kto oglądał kreskówki w dzieciństwie wie, że nie schylenie się w takiej sytuacji jest dosyć bolesne. W lewym dolnym rogu znajduje się licznik metrów do przyjaciela, na który musimy co chwilę spoglądać, by ciuchcia nie przerobiła naszego „przyjaciela” na miazgę. Jeśli uda nam się uzyskać dobry wynik, możemy wpisać się do highscore’a (oczywiście tylko lokalnego) . Przed rozpoczęciem gry możemy wybrać poziom trudności – łatwy lub trudny.
Skoro opisałem już jak prezentuje się rozgrywka, czas bym zamienił swoje odczucia w słowa. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to złe projektowanie. Sama gra nie jest w istocie trudna, każdy po kilku próbach powinien przejść łatwy poziom trudności bez większego trudu. Schody zaczynają się jednak w trudnym trybie. Prędkość zauważalnie wzrasta, lecz nie jest takim problemem jak przeszkody. W pewnym momencie, gdy pociąg zasuwa jak burza, na naszej drodze pojawiają się dwie przeszkody – jedna na dole, druga na górze. Problem polega na tym, że o ile da się przeskoczyć nad jedną, drugiej nie da się ominąć. Przysięgam, próbowałem kilka razy i za każdym podejściem efekt był taki sam. Cóż, może moje umiejętności grania w platformówki na klawiaturze nie są dosyć dobre. Jeśli chodzi o grywalność, jest dobrze – nie świetnie, nie źle, po prostu ok. Unikanie znaków jest dosyć przyjemne i zabawne, choć, rzecz jasna, na krótką metę. Grę ratuje w pewnym stopniu wspomniany wcześniej highscore. Żałuję tylko, że w całej grze nie można usłyszeć ani jednego dźwięku. Chętnie posłuchałbym klasycznych odgłosów skoku rodem z Donkey Konga lub jakiejś ośmiobitowej muzyczki. Szkoda, naprawdę szkoda, całość nabrałaby wtedy więcej klimatu.
Podsumowując, Sunset Runner to jeden z tych tytułów w które grasz przez 10-20 minut, by potem go odstawić i (być może) powrócić do niego za jakiś czas. Przydaje się również do spędzenia nudnych chwil w pracy czy szkole (nie żebym kogoś namawiał…) , bo zajmuje mało miejsca i jest przyjemną przerwą od codziennych zajęć. Naprawdę żałuję tego, że gra jest niema. Gdyby nie to, może uzyskałaby lepszą notę niż szkolna trójka.
W retrogamingu nie ma nic bardziej klasycznego niż Atari, 2600 mówiąc dokładnie. Nie potrafię dokładnie stwierdzić czy autor wzorował się na jej możliwościach graficznych czy nie, ale dla mnie jest Sunset Runner jest najbliższe właśnie tej konsoli. Celem gry jest uratowanie swojego związanego na torach „najlepszego przyjaciela” (nie dodałem tych cudzysłowów, są one w opisie) przed pędzącym pociągiem. Sprawa jest utrudniona, ponieważ stoimy na jego dachu, a przed nami jest masa znaków (a przynajmniej sądzę, że są znakami, równie dobrze mogą to być światła) , które musimy omijać – uchylając się lub skacząc nad nimi. Na dodatek czasami zdarza się, że będziemy przejeżdżać pod tunelem, a każdy kto oglądał kreskówki w dzieciństwie wie, że nie schylenie się w takiej sytuacji jest dosyć bolesne. W lewym dolnym rogu znajduje się licznik metrów do przyjaciela, na który musimy co chwilę spoglądać, by ciuchcia nie przerobiła naszego „przyjaciela” na miazgę. Jeśli uda nam się uzyskać dobry wynik, możemy wpisać się do highscore’a (oczywiście tylko lokalnego) . Przed rozpoczęciem gry możemy wybrać poziom trudności – łatwy lub trudny.
Skoro opisałem już jak prezentuje się rozgrywka, czas bym zamienił swoje odczucia w słowa. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to złe projektowanie. Sama gra nie jest w istocie trudna, każdy po kilku próbach powinien przejść łatwy poziom trudności bez większego trudu. Schody zaczynają się jednak w trudnym trybie. Prędkość zauważalnie wzrasta, lecz nie jest takim problemem jak przeszkody. W pewnym momencie, gdy pociąg zasuwa jak burza, na naszej drodze pojawiają się dwie przeszkody – jedna na dole, druga na górze. Problem polega na tym, że o ile da się przeskoczyć nad jedną, drugiej nie da się ominąć. Przysięgam, próbowałem kilka razy i za każdym podejściem efekt był taki sam. Cóż, może moje umiejętności grania w platformówki na klawiaturze nie są dosyć dobre. Jeśli chodzi o grywalność, jest dobrze – nie świetnie, nie źle, po prostu ok. Unikanie znaków jest dosyć przyjemne i zabawne, choć, rzecz jasna, na krótką metę. Grę ratuje w pewnym stopniu wspomniany wcześniej highscore. Żałuję tylko, że w całej grze nie można usłyszeć ani jednego dźwięku. Chętnie posłuchałbym klasycznych odgłosów skoku rodem z Donkey Konga lub jakiejś ośmiobitowej muzyczki. Szkoda, naprawdę szkoda, całość nabrałaby wtedy więcej klimatu.
Podsumowując, Sunset Runner to jeden z tych tytułów w które grasz przez 10-20 minut, by potem go odstawić i (być może) powrócić do niego za jakiś czas. Przydaje się również do spędzenia nudnych chwil w pracy czy szkole (nie żebym kogoś namawiał…) , bo zajmuje mało miejsca i jest przyjemną przerwą od codziennych zajęć. Naprawdę żałuję tego, że gra jest niema. Gdyby nie to, może uzyskałaby lepszą notę niż szkolna trójka.
KOMENTARZE
Gość
+0
2012-12-06 03:23:28
super gra tylko szkoda że elementy nie są dokładniejsze :)
1