Rekordy online
Suzy and freedom
Twórca Suzy and freedom zaleca, żeby ukończyć całość za jednym posiedzeniem. To zupełnie zbędna prośba, bo historia opowiedziana w tej grze jest na tyle wciągająca, że i tak nie oderwiesz się od monitora.
Fabuła została oparta na faktach, ale też nie należy jej traktować jak dokumentu.
Niektórzy być może pamiętają głośną sprawę sprzed dekady, gdy Suzane Louise von Richthofen zamordowała ojca i matkę z pomocą chłopaka i własnego brata. Samo morderstwo planowane było od miesięcy – nasza "bohaterka" uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie uduszenie rodziców podczas snu i upozorowanie włamania. Suzy and freedom podejmuje próbę zrozumienia intencji różnych uczestników zdarzenia, a całą, trwającą mniej więcej godzinę historię poznajemy z perspektywy siedmiorga postaci.
Produkcja Nicolau Chauda cierpi niestety na podobny problem, co Beyond: Dwie Dusze (tyle że w skali mikro). Odniosłem bowiem wrażenie, że sama rozgrywka została na siłę wepchnięta do opowieści. W efekcie podczas przechodzenia kolejnych minigier, ma się nadzieję, że skończą się one jak najszybciej, żeby tylko móc poznać ciąg dalszy. Wątpię, żeby taki był zamysł autora. Przy takim temacie lepiej sprawdziłby się model znany z Dear Esther lub Gone Home, nie zaś średnio wykonane elementy zręcznościowe, które do samej fabuły mają się jak pięść do nosa. Zbieranie gwiazdek? Naparzanie pięściami kilkudziesięciu przeciwników? Błagam...
Z tego typu kwiatkami silnie kontrastują sceny fabularne, zahaczające niekiedy o perfekcję – to właśnie dla nich warto zagrać w Suzy and freedom. W ogóle mam słabość do produkcji, których ambicje wyrastają ponad "zarobimy miliardy na mikrotransakcjach" lub "zróbmy klon Minecrafta". Nie jest to dzieło wybitne, ale wśród darmowych produkcji rzadko trafiają się podobne perełki.