Wśród gier online symulacji tenisów stołowych jest całe zatrzęsienie, wśród gier 'ściąganych' - jak na lekarstwo. Skąd taka różnica? Czy tak trudno jest przekonwertować plik w formacie *.swf do *.exe? Dobra, przestaję narzekać, a zabieram się do recenzowania. Bo naprawdę jest co opisywać i - przede wszystkim - chwalić. Table Tennis Pro wita nas klasycznym ekranem (z cyklu 'wpisz reg code bądź zrób to później'). Już na samym początku zaznaczam - niestety, jest to shareware, na szczęście ograniczenie, jakie za tym idzie, nie należy do szczególnie psujących zabawę - do zaznajomienia się z produkcją mamy cały tydzień. Brzmi to znacznie lepiej aniżeli klasyczna 'godzinka', jaką serwują nam najczęściej twórcy gier na tej licencji. Po utworzeniu własnego profilu możemy przejść do rozgrywki. Główne menu gry to obracająca się piłeczka ping-pongowa (powiększona do nienaturalnych rozmiarów) i kilkanaście pozycji w menu po prawej stronie ekranu. Tak, KILKANAŚCIE pozycji! To więcej niż w najpopularniejszych, komercyjnych produkcjach ze stajni EA! Prócz ośmiu trybów gry (do których zresztą przejdę później), możemy pokombinować w opcjach [gdzie da się ustawić praktycznie wszystko], pooglądać zapisane powtórki, skorzystać z plików pomocy, zmienić profil gracza bądź obejrzeć pojedynek demonstracyjny pomiędzy dwójką sterowanych przez komputer tenisistów. Prawdziwa gra zaczyna się jednak dopiero w jednym z ośmiu trybów. W 'One Player' możemy rozegrać krótki pojedynek z wybranym zawodnikiem komputerowym. Jak łatwo się domyślić, w 'Two Players' rozegramy mecz z kompanem siedzącym obok (bo prócz standardowej myszki obsługiwana jest też klawiatura). W trybie 'Multiplayer' możemy się zmierzyć z graczami innej narodowości, za pośrednictwem sieci lokalnej bądź Internetu. Trybów 'League' i 'Tournament' chyba nie muszę objaśniać...Powiem tylko tyle, że zmierzymy się tam z 15 różnymi przeciwnikami. Szkoda tylko, że ich umiejętności są stałe - nie wzrastają ani nie spadają. Może to i dobrze? Następne trzy opcje możemy śmiało wrzucić do jednego worka z napisem 'Training'. Są to bowiem różne sposoby potrenowania naszej zdolności odbijania piłeczki. W sekcji 'Blocks' uderzamy w poruszające się, kolorowe bloki [podobny mechanizm jak na strzelnicy], zbierając za to punkty; 'Disks' z kolei polega na grze z przeciwnikiem, jednakże w jej trakcie musimy trafiać w specjalnie wyznaczony punkt na stole. 'Practice' z kolei umożliwia nam wytrenowanie techniki i szybkości. Ogromnym plusem produkcji jest możliwość 'ustawienia' wszystkiego, co się da. Oczywiście nie chodzi mi tutaj o korupcję - co to, to nie. Gra posiada bowiem mnóstwo konfigurowalnych opcji, które pozwalają na mecze rozgrywane z niezwykle realistycznymi zasadami, ale i również można zagrać odchodząc od starych, obowiązujących w ping-pongu reguł. Do tego dochodzi jeszcze ogrom opcji graficznych, dzięki czemu przeciętne z początku widoki możemy znacznie upiększyć... Dlaczego nazwałem grafikę przeciętną? Na pierwszy rzut oka bowiem rzuca się niestaranne wykonanie tła - nie dość, że pikseloza, to na dodatek piłka często przenika przez tekstury, co wygląda nienaturalnie. Niektórzy mogą również zarzucić to, że poszczególnych zawodników przedstawiają tylko paletki - do tego się akurat nie przyczepiam, mi taki układ pasował - Table Tennis Pro mniej wymaga, a do tego widać znacznie więcej, co akurat dzieje się na stole. Do produkcji dodano również udźwiękowienie - nie ma wprawdzie muzyki w menu [to i dobrze, bo nie przetrwałbym kolejnego 'umc-umc' w kiczowatym wydaniu, jak mniemam], ale dostępne odgłosy, jak uderzenie piłeczki o stół prezentują się całkiem możliwie i naturalnie. Ogółem - dobrze, ale bez fajerwerków. Na podsumowanie wypada polecić produkcję i zachęcić do ewentualnego zakupu, co właśnie z tą chwilą czynię. Czas tzw. 'trial', w trakcie którego możecie przetestować grę to siedem dni. Prezentuje się na pewno lepiej niż popularne 60 minut, a i poznacie całą głębię Table Tennis Pro. Polecam ją Waszej uwadze!