PAMIĘTAJ MNIE:
1 / 2 lewo
Jan Giemza
Dodany: 2016-07-28
Artykuł: Jan Giemza

INNE Z TEMATU

 

OPINIA: Gry wiecznie odżywiane

 

Gdy niecałe trzy lata temu kupowałem PlayStation 4, przez myśl mi nie przyszło, że 500 GB dysk twardy zapełni się tak szybko. Ale też nie spodziewałem się, jak bardzo zmieni się sposób wydawania nowych gier.

 

Klasyczny scenariusz jest dobrze znany: kupujesz grę, przechodzisz, sprzedajesz, zabierasz się za następną. System sprawdzał się przyzwoicie, ale też nie zadowalał w pełni ani twórców, ani graczy. Ci pierwsi narzekali na rynek używek, który ścinał w kilka tygodni cenę gry o połowę, ci drudzy nie chcieli natomiast rozstawać się z ulubionym tytułem tuż po obejrzeniu napisów końcowych.

 

Dlatego tak dużą popularnością zaczęły cieszyć się gry-platformy. Destiny, Tom Clancy’s The Division, Overwatch… Gry, których nie usuniesz ze swojego PlayStation 4 przez wiele miesięcy lub nawet lat. Gry, które wciąż zmieniają się i rozrastają. Na dobre i na złe.

 

No właśnie. Niby na zdrowy rozum ciężko traktować regularny napływ aktualizacji jako coś złego, ale też wymusza on pewien stopień zaangażowania. Powinieneś grać dużo i regularnie, inaczej wypadniesz z obiegu i przestaniesz nadążać za zmianami. Albo po prostu nie będziesz miał z kim grać, bo podczas gdy wciąż ogrywasz pierwsze DLC, wszyscy są już przy trzecim. Najgorzej mają zaś początkujący, którzy muszą na dzień dobry ogarnąć dziesiątki rzeczy, dodawanych przez twórców latami.

 

Z drugiej strony: czy jest jakieś lepsze rozwiązanie? Alternatywą jest regularne wypuszczanie nowych gier (jak w przypadku serii Call of Duty i FIFA). Wówczas co roku wszyscy gracze zaczynają od zera, z czystym kontem – ale czy potem nie szkoda porzucać grę, przy której spędziło się tyle czasu? Mój kumpel nie kupuje nowych odsłon Football Managera właśnie dlatego, żeby nie utracić budowanej przez setki godzin pozycji klubu.

 

Stworzenie gry-platformy, która będzie się stale zmieniać, bawić latami, a jednocześnie zachowa przystępność dla nowych i powracających po długiej przerwie graczy – ot, to zadanie godne prawdziwych mistrzów. Chyba najbliżej ideału jest posiadający ogromne doświadczenie Blizzard, ale i on nie zawsze sobie radzi. Do World of Warcraft przyjemnie się wraca, ale żeby tak zaczynać od nowa? Rany, pierwszych kilkadziesiąt godzin to droga przez mękę: banalne questy, puste krainy i wszechogarniająca nuda. Na prawdziwego mistrza wciąż więc czekamy… W międzyczasie wymieniając 500 GB na 1 TB.


Informacje dodatkowe:

KOMENTARZE

Wynik działania (1 + 2):

Regulamin
Gość: