Rekordy online
Antichamber
O, ja naiwny. Dotychczas moim wzorem zakręconej gry był Braid. No, może jeszcze SpaceChem. Antichamber zjada powyższe dwa tytuły na śniadanie.
Trudno opowiedzieć cokolwiek sensownego o tej grze z prostego powodu – ona ciągle zmienia swoje zasady. Twoje przyzwyczajenia i wiedza o działaniu świata będą co i rusz poddawane próbom, których szczęśliwe ukończenie wymagać będzie zmiany sposoby myślenia. Ot, na przykład po przejściu tą samą trasą w drugą stronę, znajdziesz się w zupełnie innym miejscu niż za pierwszym razem. Ma to sens? Cóż, w Antichamber ma.
Nie chcę zdradzać zbyt wiele, bo to właśnie zagadki i czyhające na każdym kroku niespodzianki stanowią o sile tej produkcji. Nigdzie nie znajdziesz czegoś podobnego. Nie dziwię się zupełnie, że gra trafiła do finału IGF, IndieCade i Make Something Unreal – Antichamber to po prostu wyjątkowe doświadczenie, które nie mogłoby zostać zrealizowane w żadnym innym medium.
Na uwagę zasługuje również oprawa audiowizualna. Skomponowany przez Siddharthę Barnhoorna ambientowy podkład doskonale pasuje do niezwykle prostej grafiki rodem z rysunków technicznych. Cieszę się, że autor zdecydował się na taką właśnie stylistykę – pozwala ona skupić się na zagadkach, które bez dodatkowych rozpraszaczy bywają piekielnie trudne. (W pierwszej chwili zawsze myślisz sobie: przecież tego się nie da przejść!).
Przyczepię się tylko do jednego: narracji. Niby mamy tu jakąś fabułę, opowiadaną w formie znajdowanych w różnej kolejności obrazków, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że została wrzucona na doczepkę i tak naprawdę nie ma większego sensu.
Jeśli przescrollowałeś od razu do ostatniego akapitu, chcesz zapewne wiedzieć, czy warto zagrać w Antichamber. Jak najbardziej! Choć nie jest to produkcja dla każdego (casualom dziękujemy), fani łamigłówek znajdą tu dla siebie świeże i fascynujące wyzwania.