Rekordy online
Artibeus
Jest pewien problem z darmowymi niezależnymi produkcjami, obok którego nie mogę przejść obojętnie. Chodzi o ich długość.
Nikt nie oczekuje oczywiście od darmowej gry, że zapewni mu rozrywkę na długie tygodnie, ale od pewnego czasu mam wrażenie, że twórcy skupiają się bardziej na zarysowaniu pomysłu, a nie starcza im już zapału na stworzenie prawdziwej gry. W sytuacji, gdy pełnoprawne tytuły można dostać za grosze (np. przez Humble Bundle) lub w ogóle za darmo (ostatnia promocja GOG.com z Falloutem), nikomu już się nie chce ściągać gry tylko po to, by po kilkunastu minutach wyrzucać ją z dysku.
Jak łatwo zgadniecie, właśnie taki problem miałem z Artibeusem.
Zasady są tu niesłychanie proste i w pewnym stopniu przypominają starego, dobrego Pac-Mana. Jako nietoperz, poruszamy się po niewielkiej planszy, a naszym celem jest zebranie na niej wszystkich owoców. Zadanie utrudniają przeciwnicy, którzy losowo przemieszczają się po ekranie, skutecznie utrudniając dotarcie do soczystej gruszki.
Pomysł ten, choć prosty, naprawdę nieźle sprawdza się w akcji. Poziom trudności też został nieźle wyważony. Tylko... co z tego? Twórcy przygotowali zaledwie 23 poziomy, które na dobrą sprawę da się ukończyć poniżej kwadransa. A przecież potencjalnych sposobów na urozmaicenie rozgrywki jest mnóstwo – nawet najprostszy tryb, w którym grałoby się do pierwszej porażki, wydłużyłby czas zabawy co najmniej dwukrotnie.
A tak, mam wrażenie, jakbym dostał co najwyżej wersję demonstracyjną. I cóż z tego, że całkiem udaną...