Rekordy online
Brothers: A Tale of Two Sons
Muszę przyznać, że z początku idea rozgrywki w Brothers: A Tale of Two Sons nie skradła mojego serca.
Steruje się tu bowiem – jak wskazuje już sam tytuł – dwójką braci. Sęk w tym, że nie jest to produkcja dla dwóch osób. Jeden pad. Dwóch bohaterów. Dodajcie to sobie sami.
W praktyce wygląda to tak, że lewa gałka na padzie odpowiada za ruch starszego brata, a prawa – młodszego. Każdy z nich ma też własny przyciski akcji, akcja zaś zmienia się w zależności od kontekstu. Niezbyt spodobał mi się ten pomysł, bo w końcu co to za gra, w której główna trudność polega na walce ze sterowaniem? Na szczęście twórcy postawili bardziej na klimat opowieści, niż przepalanie zwojów mózgowych koniecznością synchronizacji ruchowej dwójki bohaterów. Gra nie przechodzi się sama, ale chyba tylko raz potrzebowałem więcej niż 5 minut, żeby poradzić sobie z jakimś wyzwaniem.
Specjalnie piszę o klimacie opowieści, bo sama opowieść to nic nadzwyczajnego. Chory ojciec, dla którego trzeba zdobyć lekarstwo gdzieś za siódmą górą i za siódmą rzeką – ot, klasyka baśni. Za to sposób, w jaki ją przeżywamy, jest właśnie esencją gry. W Brothers nie ma dialogów, są tylko animacje, dźwięki i przepiękna oprawa graficzna. Cudo!
Niestety, choć to naprawdę wzruszająca przygoda, kończy się, zanim na dobre się rozpocznie. Wystarczą trzy-cztery godziny, żeby bez zbytniego pośpiechu zaliczyć całość na 100 procent. A potem nie za bardzo jest powód, żeby do Brothers wracać; dlatego tytuł najlepiej upolować podczas promocji, bo jednak wyjściowa cena (15$) jest nieco zbyt wysoka.
Rozumiem ogólny zachwyt nad produkcją 505 Games, sam jednak nie dołączam się do grona bezkrytycznych wielbicieli Brothers. To typowy przykład produkcji, która jest świetnym doświadczeniem, ale zaledwie przeciętną grą. Dlatego długo wahałem się między 3 a 4 gwiazdkami. Ostatecznie na zachętę daję 4, bo to jednak tytuł, przy którym spędzony czas nie będzie stracony.