Opisywany tytuł to już trzecia odsłona kultowej gry Catch the Sperm. Jej kultowość dotyczy oczywiście tematyki oraz... instytucji, na której zlecenie powstała cała seria. Jest to bowiem reklamowy produkt Szwajcarskiego Federalnego Ministerstwa Zdrowia i Szwajcarskiej Fundacji AIDS, w ramach kampanii właśnie przeciwko tej wyjątkowo groźnej chorobie. Gra zapewniła wyjątkową popularność w środowisku miłośników gier komputerowych, choć sama w sobie nie jest przesadnie ambitna. Jest to bowiem prosta strzelanka, która jako amunicję wykorzystuje prezerwatywy. Naszymi przeciwnikami są oczywiście nadlatujące z naprzeciwka plemniki, wirusy HIV i inne przeszkadzajki, które potrafią latać po skosie lub zygzakiem. Poziom trudności jest niski, ale nie o to przecież chodzi. Liczy się odrobina humorystycznej rozrywki i to, czy został osiągnięty efekt marketingowy. Według mnie został - bardzo chętnie skorzystałem z odnośnika do strony autorów kampanii. Plusem gry są dostępne cztery wersje językowe, ale biorąc pod uwagę wielojęzykowe społeczeństwo szwajcarskie, jest to chyba standardem dla produkcji pochodzących z tego kraju.

 Oprawa gry jest całkiem sympatyczna. Wielobarwna grafika ma humorystyczny charakter - szczególnie widać to po wizerunkach plemników, których główkom nadane są postaci klaunów. Dotyczy to oczywiście standardowej planszy w grze, która symbolizuje przyjęcie (aczkolwiek zupełnie nie wiedzieć czemu, przyjęcie dla dzieci). Aplikacja umożliwia teoretycznie dociągnięcie dodatkowych scenerii, jednak przyznam się bez bólu, że mi się ta sztuka nie udała. Program przekierowuje nas bowiem na stronę kampanii, która owszem - jest bardzo ciekawa, ale wśród licznych plakatów czy innych materiałów reklamowych, samych dodatków do gry na niej nie znalazłem.

 Decydując się na ściągnięcie tej gry warto pamiętać, że dostarczy nam ona rozrywki na nie więcej, jak piętnaście minut. Później być może kilka razy zapragniemy pokazać ją znajomym i pośmiać się z nimi, ale na pewno nie jest to produkcja długowieczna. Jednak jako gra darmowa, która zajmuje ledwie parę megabajtów - wcale taka być nie musi.