Kilku graczy przy 1 komputerze, Rekordy online
Child of Light
Dziwię się, że podczas prac nad tą grą nikt trzeźwo myślący nie palnął się w czoło i nie zawołał: „rany, co my właściwie robimy?!”.
Child of Light to typowy przykład developerskiej schizofrenii: gra jednocześnie wspaniała i bardzo przeciętna.
Zacznijmy od plusów. Największym jest bez wątpienia oprawa audiowizualna. Co prawda w grach staram się zwykle nie przywiązywać wielkiej wagi do grafiki i muzyki, ale w tym przypadku budowany przez nie klimat stanowi klasę samą w sobie. Za to, co stworzyli graficy z Ubisoftu, należy się im co najmniej podwyżka. To jedna z najpiękniejszych gier 2D (no dobra, pseudo-2D) wszech czasów.
Połowę zabawy spędzamy na walkach. Całkiem zgrabnie połączono w nich elementy turowe i czasu rzeczywistego. Dzięki temu starcia wymagają nie tylko zręczności, ale i strategicznego myślenia. Na wysokim poziomie trudności zaskakująco łatwo zobaczyć tu napis GAME OVER, zwłaszcza gdy natkniesz się na silniejszą grupę.
Niestety, po paru godzinach walki robią się długie i męczące, a jeśli zaczniemy omijać przeciwników, szybko odbije się to na nas czkawką. Wszystko dlatego, że Aurora (główna bohaterka) i jej towarzysze średnio co dwa starcia zdobywają nowy poziom doświadczenia, a wraz z nim nowe umiejętności. Jest ich naprawdę multum, co trochę zabija przyjemność z levelowania – wszak prawie po każdej walce możemy rozwinąć jedną z postaci.
Child of Light wygląda na tytuł dla dzieci, ale momentami jest zaskakująco hardkorowy. Zmieścił się tu nawet system craftingu, a znajdowane bonusy dodają np. „+1,5% do odporności na elektryczność”. Pod tym względem, chyba nawet Assassin’s Creed był bardziej przystępny dla niedzielnego gracza. Szkoda, że nie zdecydowano się na lokalizację: wszystkie dialogi pisane są wierszem (sic!) i przemykają po ekranie w szybkim tempie. Ja sam, znając angielski lepiej niż dobrze, musiałem się mocno skupić, by zrozumieć wszystkie te gry słowne i stylistyczne. Brak polonizacji to kolejny spory minus.
Produkcja Ubisoftu robi doskonałe wrażenie w pierwszej chwili, dość szybko jednak przekonujesz się, że rozgrywka jest monotonna i nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Przez to nawet fabuła wytraca tempo i pod koniec z niecierpliwością czeka się na napisy końcowe. Dwa razy krótsze Child of Light byłoby tytułem lepszym i pewnie bardziej dopracowanym.