Przed nami kolejna próba wznowienia zainteresowania agentem Jamesem Bondem. Dlaczego akurat to siedemnasty odcinek jego przygód tak spodobał się osobom tworzącym gry - nie wiem. Być może stworzona przez Pierce'a Brosnana kreacja zapadła ludziom na dłużej w pamięć? Pewne jest, że strzelania będzie więcej niż w kinie, a ilości pocisków pozazdrościłby nawet Arnold grający w "Commando".  Aby wykonać swoją misję, James, przy akompaniamencie znanej wszystkim muzyki z początku filmu, biegnie przed siebie pozbawiając życia doskonale wyszkolonych żołnierzy. Dzięki niekończącemu się magazynkowi, może nie oszczędzać palca i nie zdejmować go ze spustu. Co ciekawe, bo wyeliminowaniu pewnej liczby przeciwników dostaje awans w postaci lepszej (czyli mocniejszej) broni. Niestety, można ją stracić przy otrzymaniu trafienia.  Największą wadą produkcji jest rozdzielczość (320x240), która na szczęście jakoś wygląda podczas gry na pełnym ekranie. Kilkukolorowy wygląd jest efektem nawiązania do tej samej gry z Nintendo 64. Jak dla mnie, osoby wychowanej na monitorze monochromatycznym, nie ma do znaczenia. Grywalność zaszczepiona przez autora trzyma przy monitorze i dopiero po kilkunastu próbach ukończenia puszcza na pójście do kuchni po coś do jedzenia. Chyba że ktoś nie może poszczycić się wytrwałością. Ale w takim przypadku niech nawet się nie rozsiada na krześle.