Wspaniała technologia opakowana w natrętne mechanizmy free-to-play.

Clumsy Ninja został zaprezentowany po raz pierwszy w trakcie konferencji Apple'a przeszło rok temu. Już wtedy produkcja wyglądała na bliską ukończenia. Co robili twórcy przez ostatnie miesiące? Złośliwi mogliby powiedzieć, że rozbudowywali system mikropłatności.

Naprawdę, żałuję, że nie mogę po prostu zapłacić kilku dolarów i zagrać w Clumsy Ninja w spokoju. Zamiast tego musiałem zmierzyć się z najbardziej nachalnymi metodami systematycznego wyłudzania kasy. Chcesz bawić się bez sięgania po kartę kredytową? Czeka cię duuuużo czekania i wielokrotnego przechodzenia tych samych, średnio interesujących minigier.

Dlatego Clumsy Ninja mogę polecić nie jako grę, ale świetne demo technologiczne. Zastosowany w produkcji NaturalMotion silnik Euphoria potrafi na bieżąco generować wiarygodne animacje, biorąc pod uwagę otoczenie i naszą manipulację ruchami postaci.

Postacią tą jest nikt inny, jak tytułowy "niezdarny ninja" – tak niezdarny, że początkowo potyka się o własne nogi i z trudem wchodzi na trampolinę. Jest jednocześnie rozbrajająco uroczy – dlatego trenowanie z nim to czysta przyjemność. Zwłaszcza że cel jest ważki – musimy wszak zdobyć czarny pas i odbić ukochaną z rąk złoczyńców! Poważna sprawa.

Zadania stawiane przed małym ninją z początku sprawiają dużo frajdy, ale – jak już wspomniałem – żeby cokolwiek osiągnąć, trzeba powtarzać je dziesiątki razy. Ileż można uderzać w worek lub rozwalać wieżę z klocków? Albo przywiązywać balony do kończyn? Projektanci grubo przesadzili z długością gry – potrzeba naprawdę wielu godzin, by zdobyć maksymalny poziom. A i tak na razie powyżej poziomu 50. gra nie ma nic do zaoferowania – zmieni się to dopiero za kilka miesięcy, wraz z kolejnymi aktualizacjami.

Mówiąc krótko: jeśli masz sprzęt z iOS, naprawdę warto spędzić z Clumsy Ninja godzinę lub dwie. Ale nie więcej. Liczę po cichu, że Euphorię zobaczymy jeszcze w innych grach – szkoda, żeby taka technologia miała się zmarnować.