brak danych
Kilku graczy przy 1 komputerze, Rekordy online
Dead Steel
Przeszukując niezmierzone obszary sieci można trafić na naprawdę interesujące produkcje, o których próżno szukać informacji na największych zagranicznych blogach o grach niezależnych. Twórca wcale nie musi być starszym facetem, który przygotowując jakąś grę tym samym spełnia swoje marzenia z dzieciństwa. Udane dzieła równie dobrze można znaleźć na uczelniach wyższych zajmujących się szkoleniem przyszłej kadry deweloperów. Przez zupełny przypadek trafiłem do Nowej Zelandii i odkryłem niezwykle interesujący tytuł.
No dobra, tytuł może niezbyt imponujący, ale wiadomo, że nie ocenia się książki po okładce. Przełóżmy to na gry komputerowe i zostawmy Dead Steel w spokoju. Fakt jest taki, że grupka studentów jako pracę zaliczeniową stworzyła strzelankę w stylu Crimsonland lub Phobia. Zresztą motyw samotnego komandosa konfrontującego swoje umiejętności na nacierającej hordzie odrażających i śmiertelnie niebezpiecznych stworów nie jest nowy i z pewnością znajdziecie jeszcze kilka produkcji odpowiadających temu opisowi. Co w takim razie sprawia, że warto zagrać w Dead Steel? Po pierwsze grafika - atakujące kreatury są narysowane szczegółowo i dokładnie, a otoczenie, w którym trzeba walczyć ma dopracowany każdy szczegół (znakomite wentylatory!), tak samo jak możliwe do znalezienia bronie. Dźwięk trochę kuleje, bo nie wszystkie odgłosy mające być w zamierzeniu autorów jękami trafionych bestii są według mnie adekwatne do zadanych obrażeń, ale dynamiczna muzyka i strzały z broni tworzą wespół z oprawą wizualną, i to drugi wielki plus, znakomity klimat.
Nie wiadomo czy bohater sterowany przez gracza jest żołnierzem jakiejś armii, najemnikiem czy po prostu kimś, kto chce przetrwać. Nazwijmy go "facetem z bronią". Jako jedyny ocalały humanoid na planszy musi przeżyć piętnaście fal potworów, z których każda jest większa i dłuższa od poprzedniej. Pomóc mu w tym mają pojawiające się skrzynki z amunicją oraz umiejętności, które zdobywa po każdej udanej obronie. Do wyboru jest ich kilkanaście, jednak jednorazowo można wybrać tylko jedną z czterech wylosowanych, więc nie zawsze rozwój postaci będzie szedł po naszej myśli. Na szczęście zawsze trafi się coś godnego wykorzystania, m.in. samouleczenie, silniejszy pancerz bądź krótszy czas przeładowania. Kluczowe do zwycięstwa i tak będzie umiejętne stosowanie zdolności podstawowej, wybieranej jeszcze przed zrzutem na miejsce kaźni, np. zauroczenie potworów lub zamrożenie i trzymanie wroga na dystans.
Przeciwnicy są nie w ciemię bici. Stwory walczące w zwarciu nie biegnąa na hura do przodu, ale starają się okrążyć ofiarę. Te strzelające znakomicie przewidują ruch gracza i plują w miejsce, w którym znajdzie się dopiero za chwilę. Sprawia to, że nawet pokonanie pierwszego bossa nie daje chwili wytchnienia, bo następny atak wcale nie jest łatwiejszy.
W trybie klasycznym dobrą stroną jest możliwość jego ukończenia (po wspomnianych 15 falach), choć nie twierdzę, że to łatwe zadanie. Co innego gdy wybierzemy "survival" - tam nadchodzące stwory się nie wyczerpują, a specjalne zdolności dostajemy co określoną liczbę punktów. Jest jeszcze jedna rzecz, dla której warto odpalić Dead Steel. To możliwość zabawy w dwie osoby. Niestety, druga musi posiadać kontroler z Xboxa 360 i umiejętnie się nim posługiwać. Jest to o tyle ważne, że nie ma możliwości gry sieciowej.
Niestety, w recenzowanej grze znalazłem również rzeczy, które warto poprawić dążąc do doskonałości. Przede wszystkim informacje o bonusach: pojawiając się zasłaniają fragment planszy i mimo że są przezroczyste, mogą poważnie zagrozić życiu wirtualnego wojownika. Poza tym trochę "biednie" wygląda ekran wyboru "perka" czyli dodatkowej zdolności. Gdyby opatrzeć go jakąś grafiką, z pewnością zwiększyłoby to ogólną ocenę za efekty wizualne. Więcej błędów nie przyuważyłem.
Apem, czyli ekipa twórców Martwej Stali powtórzyła na razie wyczyn swoich starszych kolegów, którzy w 2006 roku zdobyli nagrodę na IGF i zakwalifikowała się do finału chińskiego festiwalu gier niezależnych. Lada chwila (5-7 grudnia) dowiemy się czy dostaną tam jakąś nagrodę. Choć nie poznałem pozostałych finalistów, uważam że taka gra zasługuje co najmniej na wyróżnienie. A od zwykłych graczy, na poświęcenie trochę czasu i wyrobienie sobie własnego zdania.
1