Brak danych
Rekordy online
The Settlers: Smack a Thief
Reklamować swój produkt można na wiele sposobów. W przypadku rynku komputerowego jednym z nich jest wydanie miniaturowej wersji danej gry - dema lub tego, czym my się tutaj zajmujemy, czyli tzw. mini gry. The Settlers: Smack a Thief z Settlers ma raczej mało wspólnego, ale nie to jest ważne w tego typu produkcji. Kto powiedział, że trzeba się sztywno trzymać szlaku?
Kiedy robotnicy wydobędą rudę metalu, tragarze przenoszą je w miejsce obróbki - i tak powstają sztabki srebra lub złota. Następnie sztaby przenoszone są do prowizorycznych magazynów, czyli są składowane w jednym miejscu, gdzieś na ziemi. Czasem do ochrony skarbów przydzielony zostaje żołnierz lub dwóch, ale jak to bywa - nudna robota powoduje nagłą ociężałość powiek. W tym miejscu zaczyna się rola gracza, bo przecież ktoś musi chronić zapasy, na które mają chrapkę złodzieje (w tej roli gościnnie Wikingowie).
Wbrew temu, co można sobie pomyśleć, The Settlers: Smack a Thief nie jest ani bijatyką, ani strzelanką. Nie kierujemy tu także żadnym dzielnym Rzymianinem na służbie. Prawdę mówiąc, nikim się tu nie kieruje. Jednym znakiem naszej obecności jest... ręka. Długie ramię sprawiedliwości sięga wszystkiego na całej planszy, łomocząc typów spod ciemniej gwiazdy za każdym razem, gdy tylko któryś odważy się wyjść na słońce. Przytrzymanie lewego przycisku myszy zwiększa siłę ciosu i zależnie od tego cel zostanie szturchnięty lub wyrzucony daleko poza mapę. Dobrym pomysłem jest również "opukiwanie" elementów krajobrazu, gdyż czasem mogą wypaść bonusy - bronie lub kosztowności.
Będąc już w temacie broni, warto przybliżyć akcesoria, dzięki którym nie trzeba nadwerężać nadgarstka wirtualnej łapy. W boju możliwe będzie użycie bomb, podpałek lub pompek. Jak same nazwy wskazują, przeciwników można będzie wysadzić (odrzucić z dużą siła), podpalić (ogień się roznosi) lub wysłać prosto do nieba. Nie, nie... nie zabić - napompować! Co prawda chwilę to trwa (potrzeba kilku kliknięć), ale efekt wart jest wysiłku. Złodzieje z czasem zaczynają nawet spadać na spadochronach (chustach, ale zawsze), więc o okazje do użycia broni nie ma co się martwić.
Twórcy The Settlers: Smack a Thief przygotowali dziesięć różnorodnych etapów, "meblując" je zgodnie z zasadą rosnącego poziomu trudności. Ukończenie każdego z nich oznacza podliczenie zdobytych punktów. W tym momencie gracz staje przed wyborem - grać dalej lub wyjść i zapisać wynik. W przypadku tego pierwszego wczytywany jest kolejny etap, na którym rozmieszczone zostają sztaby ocalałe do tej pory. Oznacza to, że gra definitywnie kończy się po utracie całego jednego stosika - obojętnie czy złota, czy srebra. Liczba dziesięciu plansz nie jest tu bynajmniej wiążąca. Po zakończeniu jednej serii wracamy do pierwszej mapy, ale tym razem jest nieco trudniej - więcej i szybciej. Połamanie palców lub zwichnięcie nadgarstka staje się z czasem coraz bardziej prawdopodobne.
Niniejsza gra powstała na bazie tych samych grafik, które ujrzeć można w Settlers IV. Znacznie bliższe kontakty z kamerą nie powodują utraty jakości i nadal cieszą szczegółowością. Muzykę usłyszymy tylko w menu głównym, a podczas gry towarzyszyć nam będą odgłosy "przyrody" - huki, okrzyki... W obu przypadkach nie należy martwić się o jakość.
The Settlers: Smack a Thief jest grą bardzo zabawną. Duża dawka grywalności powoduje, że od monitora, podobnie jak od myszy, bardzo trudno się oderwać. Jest to z całą pewnością solidna gra godna polecenia każdemu, co teraz uczynię. Polecam!
Uwaga: w związku ze zdjęciem strony gry z serwera BlueByte niemożliwe stało się wysłanie wyników na internetową listę.
(1) Poprzednia 1 2