Spade Invaders było jedną z pierwszych gier komputerowych. Idea strzelania do nadlatujących hord obcych szczególnie dobrze przyjęła się w salonach z automatami, ale przez długi czas była (i nadal jest) powielana na komputerach osobistych. Szczerze przyznam, że choć już dawno znudził mi się ten pomysł i, łagodnie mówiąc, ignorowałem strony internetowe z taką treścią. Titan Attacks przykuło moją uwagę chyba ze względu na grafikę stylizowaną na lata 80, ale jednocześnie niezwykle "ukolorowioną".  Fabuła nie uległa zmianie - Ziemi zagrażają najeźdźcy z kosmosu (a konkretnie z Tytana), których trzeba za wszelką cenę powstrzymać. Ich ataki skoncentrowane są w kolejnych falach, których przetrzymać trzeba aż 100. Po każdej z nich, można wykorzystać zdobyte pieniądze (za każde zestrzelenie + bonusy) i usprawnić swój okręt, przez zwiększenie siły osłon lub strzału, ulepszenie silnika czy zakup specjalnych bomb. Każdy najazd to nie tylko wrogowie, ale możliwość zdobycia dodatkowych punktów lub pieniędzy. Szczególnie warto zwracać uwagę na bonusy spadające na spadochronach. Lepiej je zestrzelić niż przepuścić, bo wtedy konto zamiast powiększyć się, zostanie uszczuplone.  Rodzajów przeciwników, stosujących odmienne strategie, jest kilkanaście. Jedni silniejsi, drudzy słabsi, ale na działko (ew. działka, gdy się dokupi) pokładowe nie ma mocnych. Do tego, po obronie planety czeka nas walka ze statkiem matką, który wbrew pozorom nie jest taki trudny do pokonania. W porównaniu z tym, co czekało wcześniej.  Jak wspomniałem wcześniej, grafika od razu przypadła mi do gustu. Jest, jakby to ująć... "świecąca", a jednocześnie stosująca duże elementy, w których piksele zdają się mieć ogromne rozmiary. Dźwięk może nie rewelacyjny, ale będący doskonałym wypełnieniem całości. Szkoda tylko, że gra bazująca na tak starym tytule jest płatna. Nie powinno mieć to wpływu na ostateczną ocenę, jednak jest tak wiele darmowych odmian Space Invaders, że chętnie ujrzałbym Titan Attacks jako pokaz własnych umiejętności.