Kiedy myślimy o managerach, za pierwszym razem na myśl przychodzą raczej piłkarskie, z tysiącami zawodników i klubów zamkniętych w jednej bazie danych. Na drugi rzut oka jednak przypomnijmy sobie jednak wszelakie managery koszykówki, hokeja, a nawet...golfa. Na trzeci natomiast - inne, nie zaliczające się do ww. kategorii. Do tej ostatniej grupy z pewnością należy Universal Boxing Manager - najlepszy w swoim rodzaju.  Jak sama nazwa wskazuje, do czynienia mamy z bokserami, więc w grę wchodzą tu Las Vegas, grube koperty z ogromną zawartością i grupy mięśniaków - większość twarzami podobna do bullterierów. Ale - nie od razu - najpierw musimy zdobyć uznanie, ażeby móc wejść do tej "wyższej sfery". Najpierw obejmujemy więc slabszych bokserów, z dolnej części rankingu.  Po wybraniu imienia możemy wybrać swój wiek - i tu ciekawa sprawa, bowiem im wyższy, tym mamy więcej kaski - i więcej bokserów do wytrenowania. Dość ciekawie rozwiązali autorzy ten problem. Przez dalsze części managera przeprowadzi nas obszerny tutorial, oczywiście angielski - ale muszę przyznać, że dzięki nim sporo się nauczyłem i do gry wchodziłem już obyty.  I tu pierwszy zonk. Dopiero po mniej/więcej 10 minutach gry zauważyłem w górnym rogu zegar odliczający nieubłaganie czas. Autorzy dali nam 20 minut na sprawdzenie opcji, ewentualnie rozegranie pierwszej walki. Zapis/wczyt stanu gry rownież jest niemożliwy, co ogranicza przyjemność czerpaną z gry praktycznie do zera.  Potem jeszcze dobiła mnie cena tej produkcji. Niespełna 25 dolarów to jednak zbyt drogo, jak dla szarego obywatela naszego kraju - i to za 20 minut. Nie wiem, czy ktoś skusi się na zakup w USA lub Anglii - ale wiadomo, tam już inna filozofia, inne pieniądze.  Szkoda, że autorzy dają nam tak mało czasu na zapoznanie się z grą. Naprawdę bardzo mi żal, bo po screenach wszystko wygląda znakomicie, jak komercyjny, profesjonalny manager. Cóż, cena jak za komercyjny - może naprawdę należy im się ta kwota za włożony wysiłek. Dlatego zamiast złota - jest brąz. Nie kapryszę, ale zwyczajnie "mnie się to nie podoba".