brak danych
Rekordy online
Volleyball Manager 2010
Swego czasu bardzo lubiłem grać w menedżery piłkarskie. Dlaczego akurat piłkarskie, może zapytać osoba mniej zorientowana. Otóż w latach dziewięćdziesiątych, gdy więcej czasu poświęcałem na granie niż naukę, nie było dobrze prezentujących się produkcji, w których zarządzało się drużyną w innej dyscyplinie. Nie było to problemem, wszak piłka nożna to nasz sport narodowy. Sukcesy w koszykówce (tymczasowe) oraz siatkówce (ciągłe) nie przeniosły się na ekrany monitorów. Może dlatego, że Polacy rzadko kiedy brali się do tworzenia takich gier, a gdy już to robili, skutek był różny, ale daleki od nazwania go sukcesem. Na szczęście od kilku lat, grupa zapalonych kibiców siatkówki dopracowuje menedżer klubu sportowego w ich ulubionej dyscyplinie. Czy wersja z roku 2010 jest godna zauważenia?
Nie będę ukrywał, że jestem estetą. Lubię, gdy w grze jest grafika, nawet tylko w postaci obrazków. A jeśli są małe ikonki, jestem zakochany. Takie elementy wizualne pozwalają wczuć się w klimat rozgrywek, no i przede wszystkim są ładne. Pierwszy rzut oka na Volleyball Manager 2010 nie pozwala mi się szeroko uśmiechnąć. Od razu widać, że to nie ma wyglądać, tylko działać. Pierwsze kroki są ciężkie, bo nie dość, że poruszam się między okienkami (jak w jedynym słusznym a jednocześnie najbardziej znienawidzonym systemie operacyjnym), to jedyną grafiką na jakiej mogę zawiesić narząd wzroku to flagi państwowe. Lecz powszechnie wiadomo, by nie oceniać książki po okładce. Po kilkunastu minutach jestem już całkiem nieźle zorientowany gdzie czego szukać i zaczynam zastanawiać się nad zasadnością wyboru posady trenera klubu i reprezentacji.
Łączenie dwóch posad nie jest zabronione, jednak związki sportowe niezwykle rzadko pozwalają na taką praktykę. Z tego samego powodu mało kto dąży do bigamii - niby dwa razy więcej szczęścia, ale podwójna ilość obowiązków każdego może przerazić. Nikt nie chce być tym drugim - w końcu nie wiadomo czy dla trenera ważniejszy będzie kraj czy klub. W przypadku Volleyball Manager 2010 konflikt nie istnieje, bo mimo że jako trener dostajesz wynagrodzenie, nie masz co z nim zrobić. Żadnego mieszkanka czy chociażby durnostojek na półkę. Pieniądze pojawiają się w grze, jako jej ważny element, ale w inne sytuacji, o której później. Skupię się na problemie podzielności uwagi. Jeśli masz ochotę prowadzić dwa zespoły jednocześnie - prowadź, ale wiedz, że będziesz musiał poświęcić dwa razy więcej czasu na ustawianie składów, taktyki i wybór graczy.
Po kilku meczach zrezygnowałem z posady selekcjonera reprezentacji i skupiłem się na klubie, na który, z powodu wrodzonego patriotyzmu lokalnego, skierował się mój kursor myszki - KS Burza Wrocław. Przy okazji trzeba wspomnieć, że wybór, gdyby nie chęć pokazania jaki to Wrocław jest debeściarski w siatkę, miałbym ogromny. Reprezentacje są chyba wszystkie możliwe, klubów z całego świata - mnóstwo. W samej tylko Polsce można wybrać trzecią ligę, grupę 15 (to takie coś istnieje?) i klub Spartakus Pyrzowice. Poza tym jest cały glob i znakomita większość lig - wielkie słowa uznania za wpisanie tego wszystkiego. Nie będę wnikał czy nie zachodzi tu konieczność uzyskania licencji (jak w przypadku zawodników piłkarskich), bowiem wszyscy siatkarze wpisani są prawdziwymi personaliami. Tak jest przynajmniej prościej dla grającego.
Wracając jeszcze na chwilę do reprezentacji kraju - możliwości trenera są tu ograniczone z oczywistych względów - do powołania, wyboru składu oraz taktyki. Kwestie finansowe i treningowe nas nie dotyczą.
Akurat w przypadku Burzy Wrocław trochę wtopiłem, bo później doczytałem w internecie, że zespół wycofał się z rozgrywek z powodu braku pieniędzy. To wyjaśniło, dlaczego mam tylko 7 zawodników do dyspozycji. Obierając kierownictwo w małym klubie chciałem zrealizować swoje ambicje, wiedziałem, że będzie ciężko, ale żeby tak... To tylko dowodzi, jak dobrze przeniesiono do gry rzeczywistą sytuację w siatkówce. Jako że niełatwo grać w siedmiu, zabawę rozpocząłem od poszukiwania graczy na liście transferowej. Możliwość skorzystania z filtrów pomaga znaleźć odpowiednich zawodników, ale niezrównana jest opcja wskazania siatkarzy, którzy zechcą w ogóle rozmawiać o kontrakcie. Po jej zaznaczeniu liczba możliwości z ponad 7 tysięcy spadła do 200. Należało jeszcze wykluczyć tych z podpisaną umową z innym klubem (bo na pewno nie przejdą do mnie teraz) i zostało kilku. W tym miejscu muszę wtrącić uwagę, że nazwę zakładki należałoby zmienić na "lista zawodników", bo skoro nie każdego gracza można kupić, słowo "transfer" wprowadza w błąd. Ale do rzeczy - nie bacząc na marne fundusze przekazane przez sponsorów powiększyłem skład, zwiększając tym samym szanse na zwycięstwa w kolejnych meczach. Co dalej?
Moją trzódkę należy wytrenować. Co prawda pierwsze mecze, zaliczające się do Pucharu Polski, wygrałem bez większych problemów (bo i przeciwnik łatwy), ale bez myślenia o przyszłości daleko nie zajadę. Trochę się zmartwiłem, bowiem jedyne co mogę zrobić to ustawić natężenie treningu między jego czterema rodzajami. Biorąc pod uwagę, że gracze opisani są prawie dwudziestoma parametrami, trochę mi to nie pasuje. Po prostu nie pozwala wierzyć, że ma to jakieś przełożenie.
Wreszcie, po kilkudziesięciu kliknięciach na "Kontynuuj", co jest równoznaczne z przeminięciem dnia lub kilku (do kolejnego ciekawego wydarzenia), nadszedł dzień meczu, który miał być sprawdzianem dla moich umiejętności taktycznych. Choć powszechnie wiadomo, że rumaka z kucyka nie będzie, to może chociaż trochę powalczy o miano najwaleczniejszego. Tak było w przypadku mojej drużyny. Dwoiłem się i troiłem, żeby znaleźć receptę na rywali - zmieniałem sposó zagrywki, ataku, blokowania, ale przede wszystkim musiałem dbać, aby po boisku biegali gracze najlepiej dysponowani. Ciężko o to mając na ławce rezerwowych tylko trzech graczy, ale jest to wykonalne. Graficzna wizualizacja potyczki jest zrobiona bardzo porządnie. Na parkiecie, po obu stronach siatki widnieją koszulki z numerkami obrazujące graczy. Między nimi porusza się piłka, a pod spodem wyświetlany jest komentarz do zdarzeń na boisku. Szkoda, że interweniować w strategię można tylko podczas przerw w meczu (maksymalnie 4 razy w secie), bo przecież wystarczy, że stojący z boku trener krzyknie do swoich podopiecznych jak mają grać. Tutaj na to nie pozwolono. Mimo to, odczuwam głębokie przekonanie, że moje decyzje mają wpływ na wynik. Chociaż siatkarze nie zawsze grają zgodnie z moimi wytycznymi, oczywiste jest, że to nie roboty, a decyzje trzeba podejmować błyskawicznie. Dodatkowo podbudowuje mnie fakt, że w kolejnych spotkaniach udało mi się zdobyć trzy sety, a więc Burza Wrocław nie jest taka najgorsza, jak na początku sezonu przewidywali bukmacherzy.
Choć pieniędzy na swoją wygraną postawić nie można, o finanse trzeba dbać w inny sposób. Niestety, bardzo pasywny, bowiem ewentualne kontrakty sponsorskie to inicjatywa ze strony zainteresowanych firm. Nie można się o nie starać samemu. Inne źródło pieniędzy to dotacje z budżetu miasta - również nie do ruszenia czy negocjacji. Wyraźnie widać, że temat jest potraktowany pobieżnie, a przecież poza wykazaniem się na boisku, być może udowodniłbym swoje umiejętności gospodarowania pieniędzmi. Przecież nie od dziś wiadomo, że mając fundusze, nawet trzecioligowiec może sprowadzić sobie super gwiazdy i zdobyć Mistrzostwo Polski. W VM2010 jest to zablokowane. Szkoda, bo zwyciężanie metodami tradycyjnymi ze słabym składem, jest jak uderzanie głową w płot - czasem uda się wybić sztachetę, ale częściej nabijemy sobie guza.
Nie ma co przedłużać, chociaż pisać można jeszcze długo. Menedżer siatkówki polskiej produkcji to niezwykle udana produkcja. Piszę to mając na uwadze, że jest efektem pracy entuzjastów, a nie zatrudnionych na etacie programistów. Smaczku grze dodaje możliwość wklejenia zdjęć zawodników i logo klubów, których nie dołączono do pliku instalacyjnego, żeby nie zwiększać jego rozmiaru. Poza tym, to dodatkowa robota, przy której spędzić trzeba długie tygodnie, żeby miało ręce i nogi.
Jestem głęboko przekonany, że błędy w obecnej wersji (są takie, ale na szczęście nie psują zabawy) zostaną poprawione, a wiele funkcji rozbudowanych. Osobiście widziałbym większe zróżnicowanie treningów, może jakiś szerszy wachlarz możliwości wydatkowania pieniędzy sponsorów (scouting jest nieprzydatny, póki znalezionemu zawodnikowi nie skończy się dotychczasowy kontrakt), a może też i swoich. Jedno jest pewne - choć nie ma wyboru decydując się na grę traktującą o siatkówce, instalacja Volleyball Manager 2010 będzie celnym strzałem.
(1) Poprzednia 1 2