Internet/LAN, Rekordy online
World of Warcraft: Legion
Powrót króla.
Nowy dodatek do World of WarCraft to przede wszystkim pokaz mistrzowskiego designu. Wcześniejsze odsłony, choć udane, cierpiły na problem typowy dla ogromnych gier z otwartym światem – z braku lepszego określenia nazwijmy go „rozłażeniem się rozgrywki w szwach”. Przy wielu nakładających się systemach, każdy z nich ciągnie w swoją stronę. Chcesz levelować, ale jeśli sumiennie wykonujesz wszystkie questy, rozgrywka szybko staje się trywialna, bo bohater zjada napotkane moby na śniadanie. Ruszasz więc raidować albo na areny PvP, albo rozwijać swoje profesje, albo wystawiać zwierzaki w walce… Ani się obejrzysz, próbujesz robić wszystko naraz, bez większego celu.
Legion w dużej mierze rozwiązuje ten problem. Wszystko, co robi twoja postać, służy nadrzędnemu celowi fabularnemu, a kolejne nowości – jak choćby artefakty, hale klasowe czy światowe zadania – zgrabnie współpracują ze sobą, zamiast wchodzić sobie w drogę. Poprzednie dodatki były jak zgromadzenie utalentowanych muzyków, z których każdy gra swoją melodię. Teraz WoW dorobił się dyrygenta.
Poziom mobów rośnie wraz z poziomem twojego bohatera, historię kolejnych krain w The Broken Isles możesz więc poznawać w dowolnej kolejności. Warto poświęcić levelowaniu więcej czasu niż zwykle: zadania są świetnie zaprojektowane, a fabuła poprowadzona dużo lepiej niż dotychczas. Na uwagę zasługują zwłaszcza cutscenki, które pokazują, ile jeszcze mocy drzemie w starym, wysłużonym silniku WoW-a.
Nowości jest mnóstwo i zwykłemu graczowi powinny zapewnić kilka miesięcy porządnej rozgrywki. (Warto rozpocząć zabawę klasą demon huntera, która – dzięki podwójnemu skokowi i szybowaniu – nadaje grze sporo dynamiki). Jasne, już teraz zaczyna się narzekanie, że Blizzard dał za mało, ale trudno traktować je poważnie, jeśli ktoś w ciągu miesiąca od premiery zdążył wbić 100-200 godzin na liczniku. Zachowując odrobinę zdrowego umiaru, Legion ma szansę zapewnić więcej rozgrywki niż jakikolwiek inny dodatek do World of WarCraft. A jeśli Blizz znów pokpi sprawę z aktualizacjami… Cóż, nikt nikogo nie przymusza do nieprzerwanego opłacania abonamentu. Najwyżej znów zrobi się roczną przerwę.
Póki co jednak – pomijając sentyment do wcześniejszych wersji – World of WarCraft nigdy nie był w równie dobrej formie. Na każdym kroku czuć, że w projekcie maczali palce utalentowani ludzie z Projektu Titan. Jasne, mogę się przyczepić do upierdliwego momentami grindowania po wbiciu maksymalnego poziomu, ale to trochę tak, jakby czepiać się, że w zamówionej pizzy jest ser i sos pomidorowy. MMORPG-i takie już są, a WoW to jeden z najlepszych przedstawicieli gatunku, kropka. Zagrajcie koniecznie, choćby tylko po to, by zwiedzić piękny Suramar.