Zelda. Na tę nazwą wiele osób (szczególnie konsolowców) staje na baczność. Przygody elfa Linka bawiły przez wiele lat zarówno młodszych jak i starszych. W dzisiejszej propozycji również mamy do czynienia z ubranym na zielono bohaterem, ponieważ przyszedł czas na nietypowy reamake.

 Tym razem twórcy postanowili odłożyć na bok ratowanie świata. Motyw tegoż tytułu jest iście banalny. Nasz heros musi zebrać jak najwięcej spadających diamentów. Każda z błyskotek daje nam punkty. Rozbieżność to od 1 za zielony kolor do 500 za żółty. Zbieranie ich jest przecież motywem przewodnim. Aby nie było za łatwo, starają się nam przeszkodzić spadające z nieba strzały, bomby, szkielety i ohydne łapska. U góry ekranu mamy życie. Oczywiście nie muszę chyba mówić co się stanie jeśli je całkowicie stracimy. Na szczęście stan zdrowia poprawiają małe serduszka. Kolejną zaletą jest bardzo długa lista wyników online. Może uda wam się na nią dostać(mnie się nie udało). Pod uwagę należy wziąć również fakt, iż za każdym razem zmagania toczymy na innej planszy. Ostatnią zaletą jest dynamika. Musimy być bardzo spostrzegawczy i szybcy, aby utrzymać Linka jak najdłużej przy życiu. W zasadzie tylko tyle mogę napisać. Rozgrywka jest naprawdę bardzo przyjemna i grywalna, ale... No właśnie, wszyscy się chyba domyślają o jakim "ale" chce wspomnieć. Zabawa bardzo szybko się nudzi i to jest największy mankament gry.

 Na szczęście wspomniany minus rekompensuje nam przyjemna grafika. Postacie są może trochę kanciaste, ale kolorowe. Już po chwili nasze oczy zarzuci ogromna paleta barw. Muzyka i dźwięki również stoją na przyzwoitym poziomie i niczego złego zarzucić im nie mogę.

 Na koniec tego krótkiego opisu mogę powiedzieć, iż w Zelda's Rupees gra się naprawdę fajnie. Szkoda, że twórcy jej nie urozmaicili, bo wtedy mielibyśmy do czynienia z naprawdę bardzo dobrą produkcją.