Gry takie jak seria GTA zawdzięczają swoją popularność (nie oszukujmy się) głównie dzięki olbrzymiej dawce przemocy. Opisywany dziś Street Bike Fury mógłby śmiało pod tym względem z GTA konkurować...  Po, dość długim, uruchomieniu gry i zaczęciu nowej rozgrywki wita nas krótkie intro (z dubbingiem!), z którego zamieszany w narkotykową aferkę nasz (anty)bohater dosiada swój motocykl i zaczyna uciekać przed goniącymi go zakapiorami. No właśnie, uciekać i po drodze demolując dosłownie wszystko! Można spaść motocyklem na głowę niewinnemu przechodniowi (z wiadomym efektem), przejechać przez kompleks mieszkań, a nawet zmiażdżyć niewinnie przelatującego ptaszka. Do naszej dyspozycji oddano szereg pukawek, abyśmy mogli np. przysmażyć goniących nas niemilców. Zresztą, jak kto woli, można im równie skutecznie odstrzelić łeb. Do wyboru, do koloru (czerwonego?). Pomijając samą rzeźnię jazda z dużym poczuciem prędkości jest bardzo przednia. W sumie przypomina mi nieco Elasto Manię. Do gustu bardzo przypadła mi oprawa audiowizualna. Mimo dużej zadymy grafika 2D jest naprawdę czytelna i trudno się zgubić w sytuacji na ekranie. Muzyka to naprawdę porządne rockowe kawałki, w sam raz na taką grę.  Street Bike Fury to naprawdę świetna i wciągajaca pozycja oblana dużą dozą miodu i brutalności. Zdecydowanie polecam osobom chcącym się wyżyć w wirtualnym świecie.  Uwaga! Redakcja Victory Games nie zaleca tej gry osobom niepełnoletnim ze wzgledu na dużą brutalność i wulgarne słownictwo (w j. angielskim).