kierowanie dwoma postaciami
liniowa przygoda
niewiele nowości w porównaniu z poprzedniczką
INFORMACJE
Gatunek: Logiczne
Licencja: freeware
Data wydania: 2008
Pobrań: 302
Producent: Ted Lauterbach
Wymagania sprzętowe:
brak danych
brak danych
Dodatkowe opcje:
Rekordy online
Rekordy online
Język: Angielski
INNE Z TEMATU
Visit 2
OCEŃ
Na samym początku muszę się do czegoś przyznać. Pierwszą część gry pobrałem z zamierzeniem, żeby jak najszybciej zrecenzować jej sequel, o którym społeczność gier niezależnych wypowiada się bardzo dobrze. Dlatego wkrótce po ukończeniu Visit, zabrałem się za Visit 2 i niestety, poza kilkoma niespodziankami, trochę się zawiodłem.
Zaraz po zdobyciu danych z pokoju skarbów, główny bohater powrócił do swojego pojazdu i wgrał je do komputera pokładowego. Ten od razu wypluł koordynaty pewnej budowli, którą drugi pilot (gdzie on się podziewał przez całą pierwszą część?) określił jako wysoką wieżę. Jako że gatunek, do którego należy kierowana przez nas postać, chęć odkrywania ma w genach, nie trudno się domyślić co było dalej. Niestety, ostatni fragment podróży nie został wcześniej przewidziany i kosmiczny statek runął w dół w trybie awarii. Teraz nie tylko należy poznać tajemnicę wieży, ale wydostać się z niej z życiem.
Czego można się spodziewać po drugiej części gry? Że wszystkiego będzie więcej i lepiej (po szczegóły odsyłam do recenzji Visit). Przynajmniej ja miałem takie oczekiwania. Na pewno kilka z nich zostało zaspokojonych: oto do rozwiązywania łamigłówek przydzielono graczowi dwa stworki (czyli prócz bohatera pierwszej części, także jego skrzydłowego). Dodano do nich przycisk, który po naciśnięciu powoduje pojawienie się lub zniknięcie klocków odpowiedniego koloru. W związku z tym w wielu planszach należy skorzystać z obu postaci, a często jedną z nich należy podejść od innej strony, żeby owy przycisk nacisnąć.
W zagranicznych recenzjach wyczytałem, że zagadki są o wiele trudniejsze niż w poprzedniej części. Z tym muszę się zgodzić, jednak naprawdę długo namyślałem się przy około 5 z nich. Tyleż samo sprawiło mi trudność w Visit, jednak w Visit 2 stanowiły one większą partię. Gra jest niestety krótsza od poprzedniczki (za pierwszym razem zajęła mi niecałe 50 minut) i nie ratuje jej nawet motyw z mobilnym przeciwnikiem do pokonania pod koniec rozgrywki. Odnoszę wrażenie, że autor podniesiony na duchu sukcesem poprzedniego tworu, na szybko sklecił coś nowego. Zapomniał przy tym o wariantowości, tworząc zupełnie liniową produkcję. Z żalem stwierdzam, iż Visit 2 nie spełniło pokładanych w nim nadziei i na pewno nie przyćmiło poprzednika. Ted, czekamy na coś dłuższego!
Zaraz po zdobyciu danych z pokoju skarbów, główny bohater powrócił do swojego pojazdu i wgrał je do komputera pokładowego. Ten od razu wypluł koordynaty pewnej budowli, którą drugi pilot (gdzie on się podziewał przez całą pierwszą część?) określił jako wysoką wieżę. Jako że gatunek, do którego należy kierowana przez nas postać, chęć odkrywania ma w genach, nie trudno się domyślić co było dalej. Niestety, ostatni fragment podróży nie został wcześniej przewidziany i kosmiczny statek runął w dół w trybie awarii. Teraz nie tylko należy poznać tajemnicę wieży, ale wydostać się z niej z życiem.
Czego można się spodziewać po drugiej części gry? Że wszystkiego będzie więcej i lepiej (po szczegóły odsyłam do recenzji Visit). Przynajmniej ja miałem takie oczekiwania. Na pewno kilka z nich zostało zaspokojonych: oto do rozwiązywania łamigłówek przydzielono graczowi dwa stworki (czyli prócz bohatera pierwszej części, także jego skrzydłowego). Dodano do nich przycisk, który po naciśnięciu powoduje pojawienie się lub zniknięcie klocków odpowiedniego koloru. W związku z tym w wielu planszach należy skorzystać z obu postaci, a często jedną z nich należy podejść od innej strony, żeby owy przycisk nacisnąć.
W zagranicznych recenzjach wyczytałem, że zagadki są o wiele trudniejsze niż w poprzedniej części. Z tym muszę się zgodzić, jednak naprawdę długo namyślałem się przy około 5 z nich. Tyleż samo sprawiło mi trudność w Visit, jednak w Visit 2 stanowiły one większą partię. Gra jest niestety krótsza od poprzedniczki (za pierwszym razem zajęła mi niecałe 50 minut) i nie ratuje jej nawet motyw z mobilnym przeciwnikiem do pokonania pod koniec rozgrywki. Odnoszę wrażenie, że autor podniesiony na duchu sukcesem poprzedniego tworu, na szybko sklecił coś nowego. Zapomniał przy tym o wariantowości, tworząc zupełnie liniową produkcję. Z żalem stwierdzam, iż Visit 2 nie spełniło pokładanych w nim nadziei i na pewno nie przyćmiło poprzednika. Ted, czekamy na coś dłuższego!
KOMENTARZE
Gość
+0
2010-04-21 00:08:54
czepiacie się. gra jest bardzo dobra i przez takie recenzje o mało co bym jej nie poznał
victor12
+0
2009-05-10 10:54:26
za latwe... moj czas to 8:43
1