Bechtor to kolejna gra, której sponsorem jest Becherovka. Produkcje firmowane marką tego trunku wyróżniają się bardzo dobrym wykonaniem i nie inaczej jest tym razem. „Stań se najemnym zabijakiem” - namawiają nas sąsiedzi zza południowej granicy.   Teraz Was zanudzę. Moja przygoda z grami komputerowymi zaczęła się od River Raid na Atari. Niszczenie kolejnych mostów było zadaniem niezwykle wciągającym, a sama gra mimo prostoty wykonania, wyznaczyła ścieżki rozwoju vertical shooterów. Potem był Raptor, który nie znudził mi się do dzisiaj, czasem przechodzę misje lub dwie. Grając w Bechtor, przypomniały mi się stare, dobre czasy. Klasyczna rozgrywka w nowym wydaniu – to stwierdzenie nasunęło mi się już po chwili obcowania z tą strzelanką.   Grafika jest wykonana starannie. Wszystkie elementy są trójwymiarowe. Przyczepię się jedynie do menu, które jest byle jakie. Rzadko zdarza się, że nie mam zastrzeżeń odnośnie poziomu trudności. Tu jest on wyważony idealnie. W eksterminacji przeciwników pomaga nam 11 typów broni w tym działka, rakiety, lasery, plazma, bomby itp. Im więcej punktów nastukamy na danej planszy, tym więcej sprzętu kupimy po jej ukończeniu, więc strategia uniku nie zdaje tu egzaminu. Po każdym levelu czeka na nas wredny boss, a walka z nim to prawdziwa przyjemność i zwieńczenie etapu.   Dlaczego nie złoto? Widać trochę pośpiechu w tworzeniu Bechtor'a, niektóre elementy są niedopracowane (np. nieszczęsne menu). Drobne wady nie są jednak w stanie wpłynąć na przyjemność czerpaną z rozgrywki. Starszym graczom łezka zakręci się w oku, a i młodsi znajdą tu coś dla siebie. Podsumowując, oby więcej takich gier!