Główny bohater Fakteur powinien dawno wylecieć z pracy za łamanie tajemnicy korespondencji.

W produkcji francuskich créateures wcielamy się w rolę listonosza, który każdego ranka decyduje o losie innych, zmieniając (lub nie) treść dostarczanych im wiadomości. W zależności od naszych wyborów papierowa kraina zmienia się w oazę szczęśliwości lub wręcz przeciwnie – przygnębiające miejsce, które przemierza się bez żadnej frajdy.

Fakteur to przykład interesującego pomysłu, który został zrealizowany dość marnie. Nie mówię o oprawie audiowizualnej, stojącej akurat na stosunkowo wysokim poziomie, co o samej mechanice rozgrywki: nudnej i przewidywalnej.

Problem bowiem w tym, że pomimo wrażenia otwartości, cała zabawa przypomina wycieczkę kolejką linową. Co z tego, że wkoło roztaczają się ciekawe widoki, skoro kierunek ruchu jest jedyny i słuszny: przed siebie. Ziew. Niezbyt przypadła mi do gustu również tematyka samych listów. Dotyczą one bowiem naszego, prawdziwego świata. Powoduje to dziwny dysonans i nie pozwala do końca wczuć się w klimat gry.

Mowiąc krótko, Fakteur to zmarnowany potencjał, a jednocześnie gra-wydmuszka, która pod artystyczną powłoką nie skrywa większej treści, a – co gorsza – nie dostarcza też rozrywki. Jeśli jednak ktoś lubi spokojne produkcje, które da się zaliczyć w jeden wieczór, może dać jej szansę.