Olaf i Elmar to dwa sympatyczne zwierzątka, które znacie na pewno z niejednego dowcipu. Ten większy to potężnych rozmiarów wrażliwy tchórz, ten mniejszy, odważny i bojowy maluch. Przyjaźń słonia i mrówki jest znana chyba każdemu, a produkcja Olaf & Elmar in the Castles of Nabokos tylko utwierdza nas w tym przekonaniu. Bo tylko dzięki grze drużynowej uda im się wrócić do domu.

 Już pewnie po zamieszczonym screenie zorientowaliście się o co chodzi. Jeśli nie, już spieszę z wyjaśnieniem. Dwaj przyjaciele, muszą przesuwać (nie można ciągnąć) drewnanie skrzynie i kamienne bloki, umieszczając je w odpowiednich miejscach planszy. Gdy już to uczynią, pojawi się klucz, który otworzy wrota i wypuści bohaterów do kolejnej mapy. Pomysł bardzo podobny do czeskiego A.N.T.Z., ale podstawy należy się doszukiwać w kultowym wręcz Sokobanie.

 Grafika i dźwięk to po prostu mocne strony tej gry. Również szczegóły, takie jak zbieranie diamencików czy wspomniany klucz, to nic nowego. Liczy się tylko i wyłącznie liczba ruchów, których musi być jak najmniej. Co ciekawe, można swój wynik natychmiast wysłać na oficjalną stronę i sprawdzić jak z danym zamkiem poradzili sobie inni.

 Olaf & Elmar in the Castles of Nabokos nie jest może hitem, ale dzięki wykończeniu, trzyma się mocno wśród innych klonów słynnego Sokobana. Cieszyć może brak limitu czasowego, więc można spokojnie sprawdzić, czy produkcja Wiering Software i Studio Noodweer jest warta tych $19,95. Osobiście polecam fanom łamigłówek - przewiduję bardzo przejmnie spędzony czas.