Przeglądając zbiór Victory Games, doszedłem do wniosku, że nie ma w nim za wielu gier dla najmłodszych. Nie chodzi mi tu o tytuły edukacyjne(owszem, te są potrzebne), ale o typowy produkt skierowany dla dzieci, kładący nacisk na dobrą zabawę. Z prostym interfejsem, zasadami oraz z sympatycznym bohaterem w roli głównej. Kiedy takowy znalazłem, zabrałem się do napisania recenzji.

 Mroźna Grenlandia. Pewien pingwin wylegiwał się na śniegu, gdy na horyzoncie ujrzał swoją koleżankę dryfującą na krze lodu. Zaniepokojona opowiada mu o wygłodzonych niedźwiedziach polarnych zmierzających w ich stronę. Niestety, ptaki te właśnie teraz mają okres lęgowy i należy przetransportować jaja z pisklętami w bezpieczne miejsce. Jak już się pewnie domyśleliście, poruszamy się herosem, który nie potrafi latać. Dlatego do osiągnięcia celu wystarczyć musi spryt. Plansze widzimy w rzucie izometrycznym i tak też się poruszamy. Aby wykonać zadanie, należy przetransportować wszystkie jajka do punktu docelowego. Niestety, utrudniać nam życie będą tylko rekiny ślizgające się po lodzie. To stanowczo za mało, nawet jak na zabawę dla maluchów. Mała różnorodność to zdecydowanie największy minus gry. Oprócz ryb, żadnych innych bonusów nie spotkamy. 
 Oprawa audio – wideo jest taka, jaka powinna być w produkcjach dla dzieci. Jest ładna, ciepła i kolorowa, ale razi znaczący brak detali. Dlatego budowa każdego poziomu prosta jest jak cep. Widać, iż autor chciał bardzo szybko pokazać swoje dzieło światu. W tle usłyszymy rockową muzykę, która kompletnie nie pasuje do klimatu. Chyba stare zimowe melodie byłyby o niebo lepsze. Jednak w myśl powiedzenia cieszmy się z tego co mamy, dźwięki te do najgorszych nie należą
 W Pingwina starsi raczej za długo nie pograją. Szukają oni bowiem czegoś bardziej wymagającego. Produkcja ta znakomicie sprawdzi się pośród młodszego rodzeństwa, chcącego przeżyć przygodę za pośrednictwem komputera.